Panie Andrzeju Sural- Totalnie nie zgadzam się z Pana wypowiedzią, że egzamin w WORD nie jest niczemu winny. Owsze jest... i to bardzo. Egzamin jest patologiczny i nastawiony na oblewanie. Wielu egzaminatorów swoim chamskim podejściem wywołuje u zdających paraliżujący stres. Pamiętam swoje egzaminy i kity może Pan wciskać innym, ale nie mi. Jedynie z czym się zgadzam to z ilością godzin, 30 to naprawdę zbyt mało i powinno być ustawowo około 50. Ale z samym egzaminem też trzeba zrobić porządek.

Ciekawe, czy wcześniej, kilka, kilkanaście lat temu również szablonowo po 30 godzinach wyjeżdżonych "puszczał" Pan osoby, które później miały problem ze zdaniem egzaminu? Niestety większość szkół wręcz nauczyło kursantów, że 30 godzin "wyklepane" i do WORD-u. To była "fabryka kierowców".Gdyby teraz osoby, które robiły kurs w 2012 r (przed zmianami w 2013) przyznały się, ile godzin wyjeździły na kursie, to byście otworzyli szeroko oczy. Często szkoły puszczały kursantów tylko po 15-20 godzinach wyjeżdżonych, by można było się zapisać na egzamin, na który wtedy oczekiwało się miesiąc. Zasada była taka: umie nie umie- niech próbuje, zda, albo nie zda i przyjdzie dokupi dodatkowe godziny. Niestety wina leży nie po stronie WORD-ów, ale po stronie osób uczących (z całym szacunkiem do instruktorów z prawdziwą wiedzą, zaangażowaniem i doświadczeniem) Czy młoda instruktorka, która sama sporadycznie jeździła samochodem, mając dwadzieścia kilka lat robi uprawnienia instruktora, czy umie przekazać wiedzę w sposób odpowiedni starszej kobiecie lub narwanemu młodzieńcowi? Jakie ona sama posiada doświadczenie? Czy policjant na emeryturze robiący kurs instruktora tylko po to, aby podwyższyć swoje EGO i klepać w kółko stałe trasy, nie potrafiący odpowiednio przeprowadzić egzaminu wewnętrznego jest dobrym instruktorem? Z pozdrowieniami

@korkociąg. Co to za wywody? Nie dajmy się zwariować. Za chwilę usłyszę, że instruktor musi być magistrem prawa z podyplomową pedagogiką, a egzaminatorami mogą być podszkoleni przez kolegów politolodzy i historycy, w porywach po zaocznych studiach podyplomowych BRD. W wielu europejskich krajach, można uczyć się jeździć w szkole nauki jazdy (30 godzin), z przewodnikiem poza szkoła, którym może być np. rodzic, lub w systemie mieszanym. Po zdaniu teorii przy szkoleniu przez przewodnika lub w układzie mieszanym wydawane jest tymczasowe prawa jazdy i obowiązuje dokumentowanie okresu stażu. Egzamin państwowy. Egzaminator podaje cel i jazda odbywa się z pamięci lub wg nawigacji. Egzaminowany zwykle losowo wykonuje jeden manewr związany z parkowaniem. Egzaminator ocenia i jest niemy!

Ma Pan rację p. Andrzeju. A piszącemu pod nickiem Balthier powiem ,że czasy i ludzie się zmienili tylko Pan tego cgyba nie zauważył. Egzaminatorzy z tzw "eksmundurowej mafii" , jak to onegdaj określali dziennikarze, którzy rzeczywiście byli chamscy i tworzyli sporą patologię albo już odeszli z tego świata, albo zostali wyrzuceni z Word-ów przy okazji kolejnych afer łapówkarskich. Mam doskonałe porównanie tego bo też zdawałem PJ na początku lat 90-tych, w czasach słusznie minionych a obecnie szkolę od 2 dekad.I takie powtarzanie w kółko tekstów o złym egzaminatorze i dobrym instruktorze wskazuje na małą znajomość obecnych realiów szkoleniowo-egzaminacyjnych.Pozdrawiam

...i to wszystko za 12Pln za godzinę dla instruktora i to często na czarno. Prawda panie Andrzeju ?!