Życzyłbym każdemu aby trafił na tak interpretującego zapisy w rozporządzeniu egzaminatora ale doskonale wiem z własnego doświadczenia, że to życzenie nierealne do spełnienia.Osoby zdające egzamin kontrolny są traktowane bardzo restrykcyjnie,dziwna panuje praktyka, że egzaminator prowadzący egzamin wie, że jest to tzw.S.A tak na marginesie czy kierowanie pojazdem to taka skomplikowana czynność dla rozsądnego człowieka,są bardziej skomplikowane np.operacja na otwartym sercu. W Polsce zdanie egzaminu na prawo jazdy urasta do rangi niesamowitego wyczynu czego my instruktorzy doświadczmy teraz a za chwilę wy panowie egzaminatorzy.[brak kursantów]Wszystkiego nie można zwalić na niż demograficzny,masowe wyjazd młodzieży za granicę.Koślawe prawo zezwala na jazdę bez uprawnień praktycznie bez żadnych konsekwencji[500zł].

Zdecydowanie nie zgadzam się z Panem Egzaminatorem Krzysztofem. To ustawodawca wskazuje w Tabeli nr 1 jakie sytuacje bezwzględnie powodują przerwanie egzaminu. Czy tak samo analizuje Pan niezastosowanie się do znaku STOP i np. w przypadku dobrej widoczności i braku pojazdów na drodze z pierwszeństwem kontynuuje egzamin? (w myśl logiki z odpowiedzi) Z opisu wynika, iż doświadczony kierowca skierowany na weryfikację po prostu ma tendencje do ścinania zakrętów i lekceważenia oznakowania poziomego. Osobiście w tej sytuacji oczywiście nie naciskałbym gwałtownie na hamulec, lecz poinformował o negatywnym wyniku i polecił zatrzymanie w bezpiecznym miejscu. P.S. Zgadzam się iż egzamin nie powinien być oderwany od rzeczywistości. Przedstawiona tu logika jak najbardziej będzie miała uzasadnienie, jeśli chodzi po linię podwójną ciągłą w sytuacjach: postoju innego pojazdu w miejscu niedozwolonym, remontu na drodze, wypadku - w tych sytuacjach przecież kodeks literalnie nie zwalnia z obowiązku respektowania linii podwójnej ciągłej, ale jednak bierzemy pod uwagę zasady ogólne i w myśl zachowania zgodnego ze zdrowym rozsądkiem łamiemy świadomie linię. A powtórzę - opisana sytuacja to ewidentne "ścięcie" skrętu.

Skomentuję jeszcze flustrację osoby zdającej. Osoby mające staż za kółkiem zazwyczaj mają oprócz doświadczenia, szereg powtarzających się złych nawyków. Najczęściej - nieprecyzyjne przygotowanie do jazdy (nieustawienie zagłówka, zła pozycja za kierownicą) nieprawidłowa technika jazdy (złe ustawienie rąk na kierownicy, zła praca rąk przy skrętach, jazda na półsprzęgle, dojeżdzanie do skrzyżowań na luzie) zachowania niezgodne z przepisami (niezatrzymanie na strzałce warunkowej, znaku stop, brak kierunkowskazów przy omijaniu połączonym ze zmianą pasa ruchu, przekraczanie prędkości) Reasumując - wręcz niezbędne jest doszkolenie z instruktorem w mieście pod kątem egzaminu.

Wydaje mi się że przy obecnym stanie prawnym egzaminator powinien zgodnie z zapisem w zał. nr 2 do rozporządzenia MT,B i GM z dnia 13 lipca 2012 r w sprawie Egzaminowania ... tab. nr 1 poz. 9.7 , przerwać egzamin. Ustawodawca nie daje możliwości żadnych interpretacji tego zapisu. Możliwe jest jedynie podjęcie kroków mających na celu zmianę tego zapisu. Efektem tej "trwającej od ponad roku" dyskusji powinno być wystąpienie o zmianę zapisu w rozporządzeniu. Proszę odpowiedzieć mi jak mam rozumieć "dobre przygotowanie do egzaminu" praktycznego osób wymienionych w artykule. Jeżeli przy obecnie obowiązujących przepisach prawa nie wolno ich szkolić do jazdy w warunkach drogowych ani w OSK ani w OTDJ.

Panie Krzysztofie po to KTOŚ ustalił zasady żeby ich się trzymać i wyeliminować nadużycia!

Z całym szacunkiem mam pytanie do Pana Krzysztofa Wójcika odnośnie jego wypowiedzi: "Egzaminator, jako osoba z doświadczeniem w prowadzeniu pojazdu, doskonale znająca problematykę bezpieczeństwa ruchu drogowego" Czy zastanawiał się Pan nad tym ilu w Pana WORDzie (lub nawet w kraju) jest egzaminatorów mogących udokumentować chociażby kilkumiesięczne okresy pracy związane z prowadzeniem autobusów, zestawów siodłowych a nawet zwykłych motocykli? Nie myślę o zawodzie instruktora, bo tam nie wozi się ludzi, nie zabezpiecza łańcuchami lub pasami ładunków, nie prowadzi się zestawów 40 tonowych. Ja stawiam na około 2-3% a przy ostatnich redukcjach, gdzie miast zwalniać młodych "oszołomów" zwalnia się właśnie tych z dużym doświadczeniem, bo zazwyczaj są już emerytami. Czy nie wygląda to czasami tak, że młody 25-letni egzaminator posiadający kat. B prawa jazdy robi "wieczorową porą" u zaprzyjaźnionego właściciela jakiejś szkoły jazdy kurs na kat. C,E,D. Później u kolejnego zaprzyjaźnionego już egzaminatora zdaje egzamin, a później pozostaje już mu tylko pojechać na weryfikację i rozwiązać teścik i wyjechać na parę minut na miasto. I tak oto po roku a maksymalnie dwóch jest wielkim egzaminatorem ciężkich kategorii. Więc, drodzy Państwo, o czym my tutaj mówimy? O jakim doświadczeniu egzaminatorów? O jakim zdrowym rozsądku? W tym kraju sprowadzono ten zawód do "zera" i dziwicie się teraz, że WORDy umierają bo ludzie wolą wyjeżdżać na egzaminy do innych krajów. W tym kraju to już chyba tylko kraść się opłaca. Na pewno nie pracować, leczyć się i zdawać te groteskowe egzaminy. Pozdrawiam wszystkich i współczuję wszystkim zdającym egzaminy, bo w związku z krytyczną sytuacją WORDów należy spodziewać się jeszcze większego "odsiewu" na egzaminach, oczywiście "w imieniu Państwa" przez wybitnie uzdolnionych, posiadających nieprzeciętną wiedzę i doświadczenie - egzaminatorów.

Wniosek z tych wszystkich wypowiedzi jest taki: Ciężko zdobyć prawko!!! To jakim trza być frajerem żeby dać je sobie odebrać?

Pomijając totalny brak szczegółów co do miejsca popełnienia wykroczenia w zacytowanym pytaniu, to jakim pojazdem był przeprowadzany egzamin, że Pan egzaminator był w stanie zauważyć najechanie na linię jednym kołem? Rozumiem, że chodziło o koło tylne lewe widziane w lusterku, bo aby zobaczyć przednie niezbędny byłby rentgen w oczach.

Panie Krzysztofie, w powyższym artykule stwierdza Pan konieczność specjalnego przygotowywania się do egzaminu. Dla mnie jest tu pewien absurd, skoro egzamin wymaga specjalnego przygotowywania, tzn. że dotyczy czegoś innego, niż normalne poruszanie się autem zgodnie z obowiązującymi przepisami. A skoro tak, to dlaczego na podstawie zdania takiego egzaminu, wydaje się dokument umożliwiający jazdę w inny sposób niż wymagany na egzaminie?

Panie Krzysztofie, bardzo dziękuję że ujął Pan w słowa to co ja myślę od momentu ukazania się UoKP wraz z Rozporządzeniami wykonawczymi. Bardzo cieszę się, że są inni co myślą podobnie do mnie - mimo iż w moim WORDzie faktycznie, tak jak Pan wspomniał, ciągle jest burzliwa dyskusja. Zażenowany jestem natomiast niektórymi komentarzami jakie pojawiły się pod w/w artykułem. O ile z Panem Kopan równie często się zgadzam jak i nie to tym razem chciałbym Panu "przyklasnąć" - za tak celne spostrzeżenia! Zniesmaczony jestem stanowiskiem Pana Amator (skądinąd rozumiem skąd taki nick!). O tuż Drogi Panie, po ostatnich redukcjach wbrew temu co Pan sądzi nie ZOSTAWIONO 25-letnich "oszołomów" a raczej pozbyto się "mundurowego szrotu". Zgodzę się z Panem że czasami jest tak, że egzaminator z kat. B robi uprawnienia na pozostałe kategorie bez jakiegoś olbrzymiego doświadczenia w prowadzeniu w/w pojazdów. Proszę sobie wyobrazić że sędzia piłkarski, który prowadzi finał mistrzostw świata (i robi to z powodzeniem) też nie musiał być (i najczęściej lub nigdy wręcz) wirtuozem piłkarskim nie był! Liczę że nie jest to na zbyt daleko idąca dla Pana metafora!? Jednak najbardziej rozbawił nie pan twierdząc że wystarczy pojechać na weryfikację i rozwiązać "teścik" :) obraził Pan tym samym tysiące ludzi, którzy do wspomnianej weryfikacji podchodzili po wielokroć! Ba, powiem więcej, wspomnieni przez Pana Ci zwalniani Egzaminatorzy (tych Pana zdaniem "z dużym doświadczeniem" mam na myśli) uprawnienia dostali wraz z kwitkiem emerytalnym od poszczególnego resortu, a o zaliczeniu dzisiejszej weryfikacji mogli jedynie myśleć w tych samych kategoriach co wycieczka rowerowa na księżyc! Równie niezrozumiała dla mnie jest pana puenta, jako że najpierw kwestionuje Pan stanowisko Pana Wójcika, które jest absolutnie racjonalne i zdrowo rozsądkowe a później kwituje Pan, że "odsiew" będzie jeszcze większy... Przypomina mi się zdanie: "jestem Za a nawet Przeciw" - może przed następnym wpisem zastanowi się Pan czy jest pan bardziej Za czy jednak może Przeciw!

Polityka Państwa to zjawisko, które w szczególności ma za zadanie określić sposób funkcjonowania społeczeństwa wchodzącego w skład tego Państwa, w obrębie określonego obszaru oraz jego dobrodziejstwa. Założeń, stanowiących fundament funkcjonowania tego Państwa - PRAWO. Jednym z parytetów jest równość wobec prawa (ustawa zasadnicza). Zakres przedmiotowej polityki zakłada również (zgodnie z zasadą parytetu - a priori), pewien stan odmienności - zachowania odbiegające od założeń - normy. Taka sytuacja sprawia, że owa polityka Państwa przyjmuje również za konieczne określenie warunków "powrotu" do społeczeństwa. Wypracowanie procesów reedukacji, czyli sposobów oddziaływania na zjawiska odmienności. Jednym ze wspomnianych sposobów jest instytucja sankcji (kara lub nagroda). W odniesieniu do najbardziej doświadczonej w tej dziedzinie materii - penalizacja - trzeba zadać sobie pytanie, czy wobec powyższego dzieje się tak, że każda osoba poddana oddziaływaniu resocjalizacji (powrót do społeczeństwa), jest w pełni zdolna do pełnienia określonych ról społecznych? Uważam, iż jedną z odpowiedzi, stanowiącą istotę problemu, jest zjawisko "recydywy" - wtórnego postępowania w sposób wcześniej określony za naganny. W odniesieniu do tak sformułowanego problemu, sądzę, iż jedna z hipotez może prowadzić do wniosku, że nie człowiek jest winny, a system, który określa zasady funkcjonowania przedmiotu Państwa. Rozumiem przez to taki stan, w którym pomimo "doskonałości" założeń polityki Państwa dzieją się zjawiska, którym się sprzeciwiamy. Odnosząc się do treści artykułu nie sposób pominąć powyższych faktów. Bowiem struktura funkcjonowania zasad egzaminowania sprowadza się do przedmiotowego procesu. Zatem, czy wobec okoliczności wynikających z treści artykułu, można uznać, że założenia leżące u podstaw ww. zasad mogą być oderwane od rzeczywistości? Na zakończenie pragnę zwrócić uwagę na fakt, iż każde Państwo stara się wyciągać wnioski ze swojej działalności. Podobnie jest i w tej materii, gdzie w wyniku doświadczeń dokonuje się przewartościowania wcześniej określonych zasad - w tym przypadku zmiana zasad, w zakresie zakończenia egzaminu, dotyczyła stanu rzeczywistego. Osoba zdająca, swoim zachowaniem, doprowadza do sytuacji, w której egzaminator przestaje czuć się bezpiecznie. Należy również podkreślić, że powyższy stan, w szczególności, odnosi się do doświadczeń krajów o wyższym współczynniku bezpieczeństwa na drodze niż Polska. Pozdrawiam

Panie kopan! Cytując Pana wypowiedź: "Zgodnie z przepisami przy wykonywaniu skrętu na skrzyżowaniu i nie tylko można przejechać linię podwójną ciągłą !!! To wynika z przepisów, a takie przejechanie nie jest niestosowaniem się do znaku linia podwójna ciągła. Proszę poczytać szczegółowe przepisy." proszę o podpowiedź jakie to szczegółowe przepisy zezwalają do niestosowania się do znaków poziomych.Proszę o konkrety!

Panie Kopan To właśnie Pan Wójcik mówi o tym, że najechanie na podwójną ciągłą podczas skrętu na skrzyżowaniu nie powinno stanowić na egzaminie wykroczenia powodującego przerwanie egzaminu. To Pan Wójcik opisuje, cyt.-"Egzamin na prawo jazdy nigdy nie powinien być oderwanym od rzeczywistości, sprawdzeniem “sztucznych” zachowań kierującego pojazdem lecz odnosić się do zweryfikowania jego faktycznych umiejętności". To właśnie Pan Wójcik pisze, że egzaminator nie jest automatem i ślepym wykonawcą niedoskonałego rozporządzeni, to właśnie On stara się przekonać, że egzamin to nie science fiction lecz rzetelne sprawdzenie UMIEJĘTNOŚCI!!!

Czy linie ciągłe malowane są w sposób prawidłowy lub czy przepisy mówiące o tych liniach są prawidłowe. Wystarczy skrócić linie aby ten wyjazd na jezdnię z linią ciągłą był szerszy i po sprawie