Prawo prawem, ale sposób jego realizacji przez Polaków wywołuje wiele zastrzeżeń. Kontynuując wątek sporu co do prawidłowego zachowania na skrzyżowaniu z "łamanym" pierwszeństwem Jan Zasel polemizuje z Czytelnikami L-instruktora. Zachęcamy do udziału w dyskusji!
fot.: ecstaticist via photopin cc |
Pan kopan w ostatniej swej wypowiedzi poddał krytycznej ocenie nasze prawo o ruchu drogowym. Rozumiem, że my tu zajmujemy się dwiema częściami składowymi popularnie zwanego kodeksu drogowego: przepisami ogólnymi, regulującymi sprawy – najogólniej – poruszania się po drogach publicznych i przepisami szczególnymi, to jest znakami i sygnałami drogowymi. Muszę tu stwierdzić, że uczestnicząc w ruchu drogowym nie napotkałem dotąd sytuacji, w której prawo nie wskazywało sposobu zachowania się, czy też sposobu korzystania z drogi publicznej. Gdyby pan kopan wskazał, które ze szczegółowych praw (reguł ruchu lub znaków czy sygnałów) zawiera słabość czyniącą przepis nieczytelny lub niejednoznaczny moglibyśmy przekazać swoje, odpowiednio umotywowane propozycje, do komisji sejmowej z wnioskiem o wniesienie do ustawy koniecznych zmian. Deklaruję pomoc w rozpatrzeniu, a także w ewentualnym sformułowaniu i umotywowaniu takiego wniosku.
Zobacz artykuł, którego dotyczy ta wypowiedź. Kliknij tutaj |
Tu muszę zaznaczyć, że o ile do prawnego uregulowania ruchu nie mam uwag, o tyle sposób realizacji prawa przez naszych rodaków wywołuje wiele zastrzeżeń, także wyrażanych przez obywateli obcych państw. Jako przykład, należący bardziej do kategorii humorystycznych aniżeli niebezpiecznych, może tu posłużyć ruch pieszych na przejściach o intensywnym ruchu. Oto po zapalaniu się zielonego sygnału dwie grupy pieszych naprzeciw siebie szturmują przejście – każda grupa na całej szerokości. Na środku przejścia dochodzi do zwarcia, silniejsi roztrącają słabszych. Sytuację pogarsza fakt, że jednocześnie rowerzyści atakują z obu stron, czasem lekko potrącając pieszego. Nikt nie pomyśli, że przecież każda z grup mogłaby zając pozycję bardziej po prawej stronie tak, jak to przewidziano w przepisach adresowanych do pieszych. Okazuje się to za trudne dla nas. Myślę, że wielu spośród tych właśnie pieszych uczestniczy innym razem w ruchu w charakterze kierowcy. Ich zachowanie się i tam będzie zapewne niedbałe, a więc i niebezpieczne.
Z wyrazami szacunku – Jan Zasel
Autor jest wieloletnim biegłym sądowym w dziedzinie prawa drogowego
oraz autorem wielu podręczników do nauki jazdy