Jeśli kierowcy zatrzymano prawo jazdy, to do czasu zakończenia postępowania można go ukarać jedynie za prowadzenie bez dokumentów. Zgodnie z taryfikatorem funkcjonariusze wlepiają za to mandat w wysokości 50 zł, a maksymalna grzywna za to wykroczenie wynosi 250 zł.
Historię nierozsądnego rowerzysty opisuje dzisiejsza Gazeta Prawna. Otóż podczas jazdy rowerem został on zatrzymany przez policję a badanie wykazało, że we krwi krąży u niego 0,4 promille alkoholu. Za radą policjantów następnego dnia sam oddał prawo jazdy i jednocześnie złożył wniosek o dobrowolne poddanie się karze. Okazało się, że postępowanie może trwać i trzy miesiące, a to oznacza, że... do tego czasu będzie traktowany jakby wciąż miał prawo jazdy! W wypadku zatrzymania przez policję zapłaci jedynie mandat za jazdę bez wymaganych dokumentów.
W rezultacie okazuje się, że realna sankcja wynikająca z odebrania uprawnień jest krótsza o czas, w którym kierowca czeka na orzeczenie sądu.
I pytanie do czytelników L-Instruktor: czy taka kara ma w ogóle sens?
źródło: Gazeta Prawna