500 zł brutto podwyżki dla każdego, budowa nowej siedziby. To postulaty załogi Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Łodzi. Większość opowiedziała się za strajkiem. Referendum w tej sprawie zorganizowało NSZZ Solidarność.
O zapowiedzi rozpoczęcia strajku pisaliśmy wczoraj na łamach L-instruktora. 27 pracowników opowiada się za, 21 jest przeciwnych. O terminie ma jeszcze zdecydować Komisja Zakładowa, ale mówi się o 5 stycznia. Chcąc poznać głos drugiej strony, rozmawialiśmy z Łukaszem Kucharskim, dyrektorem łódzkiego WORDu.
Jak zareagował Pan na zapowiedź strajku?
Uznaję, że tak radykalne posunięcie to uderzenie pięścią w procesie negocjacji. Postulaty protestujących są powszechnie znane. Po pierwsze podwyżki, to elektryzuje najbardziej. Po drugie budowa nowej siedziby. Na tym zależy nam wszystkim. Lada dzień, 21 grudnia, otwieramy oferty w kolejnym postępowaniu przetargowym. Myślę że akurat ten temat będzie rozwiązany i to już wkrótce. Zakładam jednocześnie, że Związkowcom nie zależy na zrobieniu krzywdy własnej jednostce, choć niektórych działań nie rozumiem.
Na przykład jakich?
Zapytałem przewodniczącego Związku na jednym ze spotkań wprost. O co tak naprawdę chodzi? Co musi myśleć kandydat, który przychodzi do nas na egzamin, od wejścia widzi napis "Akcja protestacyjna", a potem w ulotce Solidarności czyta, że tu się kiepsko zdaje bo jest nierówny plac? Na miejscu tego kandydata podziękowałbym za egzamin w takim ośrodku. Tymczasem WORD utrzymuje się wyłącznie z opłat za egzaminy. Jak zatem ma nas być stać na podwyżki, skoro od progu odganiamy kandydatów? To jest już dla mnie niezrozumiałe. Strajk w kopalni, czy przedsiębiorstwie produkcyjnym zawsze daje dyrekcji jakieś pole manewru. Są rezerwy, węgiel na hałdach czy zobowiązania kontrahentów. U nas nie ma niczego takiego. Nie przyjdzie klient, nie zarobimy nawet na własne wynagrodzenia, a co dopiero na inwestycje...
Protestujący żądają 500 złotych brutto podwyżki. Rozumiem, że WORDu w Łodzi na to nie stać?
Nie stać. Mamy 55 etatów. Łatwo policzyć, jaki byłby koszt miesięczny i roczny takiej podwyżki. Tymczasem aktualnie bilansujemy się mniej więcej na zero, jeśli mówimy o różnicy między wpływami a wydatkami. Zgadzając się na taką podwyżkę, świadomie zaplanowałbym stratę, a na to nie mogę sobie pozwolić. Tym bardziej, że przed nami nowe zadania, inwestycje, wydatki. Odpowiadam zarówno za płynność finansową, jak i operacyjną WORDu. Za to mi płacą. Żeby nie było strat finansowych i przerw w egzaminach.
Tymczasem do takiej przerwy może już wkrótce dojść...
Gwarantuję, że jeśli rzeczywiście dojdzie do strajku, żaden kandydat nie zostanie odprawiony z kwitkiem. Gwarantuję, że nikt nie odejdzie nieobsłużony, gwarantuję że egzaminy będą się odbywały.
Czyli ma Pan już plan?
Mam, oczywiście. Niczego jednak nie mogę na ten temat powiedzieć.
Podjął Pan już jakieś działania, będzie Pan szukał pomocy? Odbyły się jakieś rozmowy w tej sprawie?
Jestem gotowy na sytuację, w której załoga, korzystając ze swoich praw, zdecyduje się przeprowadzić zgodny z prawem strajk. Zapewniam że interesanci tego nie odczują, ale nie mogę zdradzać sposobu, w jaki zamierzam dotrzymać słowa.
Jaka atmosfera panuje teraz w Ośrodku? Chyba nie pracuje się dobrze, gdy panuje takie napięcie?
Ja tego sporu nie traktuję jak personalnej wojny z kimś konkretnym. Jednocześnie jednak rozumiem pewne zamiary i metody. Oczywiście, kłaniamy się sobie na korytarzu, podajemy ręce. Wciąż obowiązuje nas kultura, jesteśmy dorosłymi ludźmi. Prywatnie, jako Łukasz Kucharski rozumiem, że ludzie chcą więcej zarabiać, rosną potrzeby. To zupełnie normalne. Ale jednocześnie, już jako dyrektor, mam przed sobą konkretne liczby, budżet wynikający z bilansu zysków i strat. Myślę jednak, że przy odrobinie dobrej woli, uda się doprowadzić do tego że wilk będzie syty i owca cała.
Co więc musi się wydarzyć, by uznał Pan, że druga strona ma tę dobrą wolę?
Akceptacja sytuacji, która nas wszystkich dotyczy. Ja mówię o rzeczywistych sprawach, o konkretach. Wykładam karty na stół, zapraszam do rozmów. Pokażę szczegóły finansowe i to, jak wygląda budżet. Chętnie zrobię wszystko, by przekonać, że nie działam na zasadzie "nie, bo nie". Warto zaznaczyć, że druga strona też będzie rozliczana. Odpowiedzialność nie spoczywa w całości na dyrektorze. Wszyscy mamy swoje obowiązki wobec naszej instytucji i powinno nam na niej zależeć.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Jakub Szadkowski