To jeden z "lżejszych" zwrotów skierowanych do szkolonego przez siebie kursanta, jakich użył dobrze znany środowisku instruktor ze Szczecina.
"Mówiłem, k**wa, żeby nie wjeżdżał pan w kałuże", to zdanie otwiera kompilację nagrań opublikowaną w sieci przez wkurzonego kursanta. Chłopak stwierdził, że będąc notorycznie obrażany, wręcz poniżany przez swojego instruktora, ma już dość i postanowił nagrywać sytuacje, do których dochodzi w "elce".
Sprawa ujrzała światło dzienne po tym, jak trafiła w formie "znaleziska" na stronę główną portalu społecznościowego wykop.pl. Jeden z użytkowników zamieścił tam wpis o treści: "jakiś czas temu chciałem zrobić kurs na prawo jazdy. Niestety człowiek z którym miałem zajęcia (co lepsze właściciel szkoły) był bardzo niemiłym człowiekiem. Od drugich zajęć postanowiłem nagrywać jego zachowanie na dyktafon". Dalej pytanie co można zrobić z takim nagraniem, ale raczej retoryczne, bo internauci długo się nie zastanawiali.
Do chwili publikacji tego tekstu, zamieszczony w serwisie YouTube zapis dźwiękowy odtworzono prawie 114 tysięcy razy. Do sieci trafiły także pełne, niezmontowane nagrania wielu godzin praktycznej nauki kursanta.
Nie trzeba było także długo czekać na reakcję zainteresowanego. Kilkadziesiąt godzin po opublikowaniu materiału, w internecie pojawiło się oświadczenie, pod którym podpisał się Filip Grega. Czynny instruktor, prezes szczecińskiej fundacji SOS - Odpowiedzialne Szkoły Jazdy, która, jak na ironię, kilka miesięcy temu powołała instytucję "Rzecznika Praw Kursanta". Poniżej zamieszczamy treść oświadczenia. Podkreślamy, że nie ingerowaliśmy w jego treść, pozostawiając oryginalną pisownię.
Szanowni Państwo, informuję, iż zdarzenia zarejestrowane na nagraniu, miały miejsce podczas szkolenia, które prowadziłem osobiście. Kursant ten, który niestety nie ma odwagi podpisać się z imienia i nazwiska, został bardzo dobrze zapamiętany przez mnie jako jeden z niewielu tak wyjątkowo bezczelnych i opornych na jakiekolwiek sugestie kursantów. Już od pierwszej godziny zajęć kursant nie wykonywał a wręcz odmawiał wykonywania poleceń, nie uczył się zadanego materiału - w tym podstawowych przepisów, znaków i czynności technicznych, jakiego wymaga program szkolenia określony przez Ministra Infrastruktury i Budownictwa, twierdząc, że nie jest mu to potrzebne oraz uważał się za dobrze już jeżdżącego bo jeździł przed kursem. Długo by można opowiadać o tym jak zachowywał się kursant podczas zajęć, jak ignorował polecenia, stwarzał zagrożenie i świetnie się przy tym bawił, a jednocześnie na sugestię, że powinien zmienić szkołę, gdyż - przy takiej postawie - nie jestem w stanie go niczego nauczyć - nie przystał na propozycję. Nagranie zawiera materiał z kilku godzin zajęć (ok 4 ostatnich), z których powycinano tylko te "soczyste" treści. Teraz już wiadomo, że zrobił to celowo aby podczas dwóch ostatnich lekcji zarejestrować takie nagranie. Dobrze wiedział, iż w samochodzie jest wideorejestrator, który zapisywał wszystkie wyczyny kursanta, oraz zachowanie instruktora a w tym również wypowiadane słowa. Niestety dziś nie ma już do tych nagrań dostępu i nie mam szansy na uczciwe pokazanie sytuacji. Jak widać kursant doskonale miał tego świadomość, skoro z publikacją tego "skandalicznego" materiału czekał aż tyle miesięcy. Wiedział, że dziś już nikt nie pokaże prawdy i będzie mógł wrzucić bezkarnie swój zmanipulowany materiał. Pozostała jednak d0kumentacja szkoleniowa - w tyk akruksz ewaluacji szkolenia, a w nim moje uwagi do kursanta. Szkoda, że tego nie zamieścił.
Owszem, niektóre wyrażenia (słowa - skompilowane w kilku minutach materiału z pośród kilku godzin zajęć) nie powinny mieć miejsca jednak były one takie, jakimi wypowiadał się kursant. Niestety w na tym zmontowanym filmiku nie zawarto wszystkich wypowiedzi kursanta jak i instruktora, został on zmanipulowany, nie prezentuje wszystkich zachowań kursanta podczas szkolenia - w tym tych rażąco odbiegających od normalnych zachowań uczniów. Również "słownik" kursanta obfitował w wiele niecenzuralnych słów, wobec czego w krytycznych sytuacjach pozwoliłem sobie na używanie "jego języka".. Nie spodziewałem się, że to była prowokacja w celu zaistnienia w internecie. Jako profesjonalista i doświadczony instruktor powinienem był po prostu wysadzić kursanta z samochodu w chwili gdy stwarza bezpośrednie zagrożenie lub celowo nie wykonuje poleceń ale niestety realia pracy i wykonania zamówionej usługi uniemożliwiają podjęcie takiej decyzji. Wyrażam jednak żal, iż nie udało mi się zapanować nad stresem w tak sprowokowanej sytuacji i z moich ust popłynęły słowa, które nie powinny mieć miejsca.
Jednocześnie zapraszam wszystkich zainteresowanych państwa do bezpośredniego kontaktu z absolwentami moich szkoleń aby dowiedzieć się jak w rzeczywistości przebiegają prowadzone przez mnie szkolenia w różnych szkołach jazdy w Polsce, w jakich miałem i mam przyjemność pracować, jakie są opinie na temat mojej kultury oraz skuteczności pracy.
Pana Kursanta pozdrawiam i mam nadzieję, iż zmienił podejście do tematu swoich zachowań w ruchu drogowym, gdyż jak Panu już wielokrotnie powtarzałem - nie jest Pan sam na drodze i ma obowiązek przestrzegać zasad bezpieczeństwa oraz rozsądku. Nie dla mnie samego - dla siebie i innych ludzi.
Z wyrami szacunku Filip Grega
Czy "nie daj się nagrać" to jedna z pierwszych zasad przekazywanych świeżo upieczonym adeptom sztuki instruktorskiej? Czy to środowiskowa tajemnica poliszynela?
Coś takiego nie powinno się zdarzyć, a może to zdarza się każdemu? Czy tylko słabym? Czekamy na Twoją opinię w tej sprawie!