Praktycznie żadna czynność w tym aucie nie wymaga siły. Odrobinę wysiłku trzeba włożyć jedynie w składanie tylnej kanapy. Poza tym dosłownie wszystko działa lekko. Chwilami aż za bardzo...
Aluminiowe serce
Opel Karl to najnowsza propozycja w segmencie A niemieckiej marki koncernu General Motors. Ten niewielki samochód zastąpił w ofercie produkowany przez 14 ostatnich lat (z czego przez 7 w Gliwicach) model Agila. Karl jest o 6,5 cm krótszy, ponad 7,5 cm węższy i prawie 11,5 cm niższy od poprzednika. Skurczyły się nie tylko rozmiary. Do wyboru został tylko jeden, całkowicie aluminiowy, trzycylindrowy, jednolitrowy, wolnossący silnik benzynowy o mocy 75 KM z manualną, pięciobiegową skrzynią biegów. Naturalnie pogorszyło to także osiągi, ale porównywanie tych modeli traci sens w chwili, gdy jest okazja by przyjrzeć się wyposażeniu.
Maluch po nowemu
To samochód z zupełnie innej epoki. Taka myśl przychodzi na początku przygody z Karlem. Choć za najbogatszą wersję trzeba zapłacić prawie 47 tys. zł, to praktycznie niczego nie trzeba już dokupować. W tej cenie mamy m.in. świetnie działającą, elektroniczną klimatyzację, multum poduszek powietrznych, sterowanie radiem z bluetooth w kierownicy, tryb wspomagania manewrów w mieście, przyciemniane szyby i 15-calowe alufelgi. To niemało. Zwłaszcza, że poza stającymi się powoli standardem w nowych autach tej klasy gadżetami, Karla wyposażono także w system ostrzegający przed niezamierzonym opuszczeniem pasa ruchu i w doświetlanie zakrętów, a tego już często raczej nie spotykamy w tym segmencie. Na pokładzie mamy też podgrzewanie przednich foteli, kierownicy i asystenta cofania (w tylny zderzak włożono tylko trzy czujniki), ale już wysokości mocowania przednich pasów bezpieczeństwa regulować nie można.
Rozsądnie i nowocześnie
Trzeba przyznać, że jeśli chodzi o akcesoria związane z bezpieczeństwem i komfortem podróżowania, Opel się postarał. Zapowiadając premierę Karla przed tegorocznym Salonem w Genewie, dyrektor generalny Grupy Opel dr Karl-Thomas Neumann mówił, że nowe autko „to rozsądna propozycja dla klientów zwracających uwagę na cenę i oczekujących połączenia codziennej funkcjonalności, komfortu, niskich kosztów eksploatacji i nowoczesnych technologii”. I rzeczywiście, te słowa doskonale wyczerpują ogólny opis małego Opla. Niestety, na tym kończą się pozytywy.
Na kij te kołki?
Wyraźnie widać, że „rozsądek” z wypowiedzi Neumanna oznacza cięcie kosztów. Oszczędzono na materiałach i wykończeniu. Gdyby chcieć po wyglądzie i osadzeniu kołków do zamykania drzwi rozpoznać markę, nie sposób wskazać na Opla, a najwyżej na którąś z tańszych, dalekowschodnich propozycji.
Pozostając na chwilę przy kołkach, które wzbudziły w naszej redakcji pewien rodzaj zaciekawienia: począwszy od ich opisanego wyżej „taniego” wyglądu, na sensie ich montażu skończywszy. Jaki sens ma zastosowanie tych brzydkich plastikowych prętów, w samochodzie wyposażonym w centralny zamek, sterowany umieszczonym niedaleko przyciskiem do zamykania i otwierania drzwi? Uważamy to za bezcelowe. Z nieoficjalnych rozmów z pracownikami autoryzowanych serwisów Opla wynika jednak, że po tym, jak w czwartej generacji Astry zrezygnowano z tych kołków, to pojawiły się sygnały od klientów świadczące o tęsknocie za nimi. Wygląda więc na to, że Opel przejął się tymi sygnałami do tego stopnia, że te zupełnie niepotrzebne, szpecące wewnętrzną obudowę drzwi elementy, wracają do łask (znajdują się bowiem w wielu nowych modelach niemieckiej marki).
Na pochwałę zasługuje wykonanie kierownicy i gałki zmiany biegów, znanej m.in. z Mokki i innych modeli Opla. Reszta to - jeśli chodzi o materiały - najwyżej trója z plusem. Plus - poza kierownicą i gałką - za efektowne podświetlenie. Dopiero po zmroku wnętrze Karla nabiera prawdziwej efektowności. Maleńki bagażnik powinien wystarczyć na małe albo średnie zakupy. Miejsca nie zabraknie też podróżującym z przodu. Wysoki kierowca wraz z rosłym pasażerem na przednim fotelu nie odniosą wrażenia „jazdy w puszce”. Wewnątrz jest także przyjemnie cicho. Pracujący na biegu jałowym silnik jest praktycznie niesłyszalny.
Wir w baku
Gdy odwróciliśmy się od napierającego powiewu nowoczesności, zepsutego kołkami w drzwiach, uderzyło nas zupełnie nienowoczesne zużycie paliwa. Egzemplarz testowy nie zdążył przejechać dwóch tysięcy kilometrów zanim trafił w nasze ręce. Niewyzerowany komputer pokładowy wskazywał pierwszego dnia średnie zużycie paliwa na poziomie 7,9 l/100 km. Po tygodniu obecności w naszej redakcji wynik ten zredukowaliśmy o... 0,1 l/100 km. I choć - przyznajemy - nie zawsze traktowaliśmy pedał przyspieszenia z przesadną delikatnością, to jednak taki wynik wyświetlany przez zazwyczaj zaniżone odczyty komputera, jest przy tej pojemności i osiągach silnika, nie do przyjęcia.
Schowane zalety
Karl wygląda na poprawnie zaprojektowane, niewielkie, miejskie autko. Poza przetłoczeniami, które pomogły ciekawie wkomponować klamki w czterech drzwiach, zwróciliśmy uwagę na inny interesujący detal. Z pokrywy silnika zniknęły dysze spryskiwaczy przedniej szyby. Sprytnie ukryto je w plastikowym panelu, tuż przed wycieraczkami. Z tyłu zastosowano sprawdzony patent Opla na ukrycie mechanizmu otwierania klapy bagażnika w znaczku firmowym. To nie tylko ładne, ale też wygodne rozwiązanie. Trudno ponadto odszukać coś więcej. Trudno trafić na coś co szczególnie chwytałoby za serce rozsmakowanego w stylistyce niewielkich samochodów obserwatora. O ile można w ogóle mówić o koneserach w tej dziedzinie. Z Karlem jest w tej kwestii podobnie jak z innymi samochodami tej klasy. Może się podobać, ale to, co go wyróżnia na tle konkurentów, jest z zewnątrz niewidoczne.
Lepiej nie kichać
Nie sposób nie zauważyć, że środowiskiem naturalnym Karla jest miasto. Dobra widoczność we wszystkie strony i pokaźnych rozmiarów lusterka pomogą zaparkować w nawet najtrudniejszym z pozoru miejscu. Mimo, że auto nie należy do najcięższych, a stosowane seryjnie opony do najszerszych, to zamontowany w małym Oplu system wspomagania układu kierowniczego prawie całkowicie zwalnia kierowcę z konieczności wkładania jakiegokolwiek wysiłku w manewrowanie. Po wciśnięciu przycisku „City”, który włącza tryb wspomagający wspomaganie, kierownica kręci się niespotykanie lekko. Tak lekko, że jazda z tym trybem włączonym na stałe jest prawdę mówiąc niewygodna, możliwe że wręcz niebezpieczna. Wystarczy bowiem choćby kichnięcie by układ kierowniczy zareagował gwałtownym ruchem przednich kół. Poza tym, uczciwie należy powiedzieć, że jazda Karlem może sprawiać w mieście przyjemność, o ile pominie się kwestie związane z prawie nieobecną dynamiką. Kontrola trakcji i ESP czuwają nad poczynaniami kierującego, który z diabelskim uśmiechem zaczyna rozglądać się za rondami. Ten ostatni system można nawet wyłączyć. Wtedy frajda jest jeszcze większa, choć rzecz jasna nie polecamy tego w miejskim ruchu.
Rozsądek ponad wszystko
Opel wywiązuje się z zapowiedzi. Trzeba przyznać, że wszystko to, co założono proponując klientom Karla, znajduje swoje odzwierciedlenie w codziennym użytkowaniu. Może poza oszczędnością, która nie należy raczej do zalet tego samochodu. Jest to jednak z całą pewnością znakomicie wyposażona w najróżniejsze udogodnienia propozycja dla tych, którzy ufają niemieckiemu podejściu do motoryzacji. Brak tu nonszalanckiej finezji, która często przecież wiedzie na manowce. Jest za to pełnoprawny obywatel miasta, którego może ciężko wypatrzyć w tłumie, ale bardzo łatwo polubić za to, co ma w środku.
PLUSY |
MINUSY szczególy wykończenia wnętrza zużycie paliwa mały bagażnik |
Dziękujemy firmie General Motors Poland Sp. z o.o. za udostępnienie samochodu