Egzaminator uczestniczący w tragicznym wypadku z udziałem kandydatki na prawo jazdy w Szaflarach, usłyszał dodatkowe zarzuty. Zdaniem prokuratury Edward E. mógł podjąć działania, które mogłyby pomóc kobiecie uciec z samochodu.
- Samochód był kilkanaście sekund na torach. Tymczasem egzaminator, choć sam wyszedł z samochodu, nie powiedział kursantce, żeby wyszła, ani nie pomógł jej wysiąść z auta zanim uderzył w nie pociąg. Jego zachowanie zostało zakwalifikowane, jako nieudzielenie pomocy i o tę kwalifikację został rozszerzony zarzut w stosunku do egzaminatora – informował media prokurator Jan Ziemka z Prokuratury Rejonowej w Nowym Targu. O zarzut nieudzielenia pomocy, rozszerzono zarzut postawiony Edwardowi E., który w sierpniu br. prowadził egzamin praktyczny na prawo jazdy, w trakcie którego doszło do tragicznej śmierci 18-letniej kandydatki na kierowcę. Sprawa do sądu ma trafić na przełomie grudnia i stycznia.
Jak informują media prokuratura pracująca nad sprawą śmierci na niestrzeżonym przejeździe kolejowym 23 sierpnia br. w Szaflarach - tragedii, która rozegrała się podczas trwającego egzaminu praktycznego na prawo jazdy - rozszerzyła zarzut postawiony egzaminatorowi z Nowego Targu. Edwardowi E. obok już postawionego zarzutu doprowadzenia do katastrofy w ruchu lądowym, w wyniku której zginęła kursantka, prokuratura postawiła zarzut nieudzielenia pomocy osiemnastolatce. - Zarzut dla egzaminatora został rozszerzony. Mężczyźnie zarzuca się dodatkowo, że jego późniejsze zachowanie również było niewłaściwie, ponieważ zaniechał czynności, które mogły pomóc kursantce uciec z pojazdu przed nadjeżdżającym pociągiem. Mężczyzna ani słownie, ani czynnie nie pomógł kursantce, a z eksperymentu wynika, że mógł choćby odpiąć pasy lub wypchnąć ją z samochodu, a tego nie zrobił, choć sam zdążył opuścić samochód – powiedział PAP szef nowotarskiej prokuratury Józef Palenik.
Przypomnijmy. Egzaminator zdążył wysiąść z auta, uciekając przed jadącym pociągiem. Kursantka pozostała w pojeździe, w wyniku odniesionych podczas uderzenia pociągu obrażeń zmarła przewieziona do szpitala. Przeprowadzony w miejscu tragedii eksperyment procesowy miał wykazać, czy mężczyzna mógł zatrzymać pojazd przed torami, czy widział zbliżający się pociąg i czy polecił kursantce opuszczenie pojazdu. Śledczy czekają na opinię biegłego z eksperymentu. Dowód stanowią też nagrania z kokpitu samochodu.
Wobec 62-letniego egzaminatora zastosowano dozór policyjne i poręczenie majątkowe w wysokości 10 tys. zł, zakaz wykonywania zawodu egzaminatora i instruktora oraz zatrzymano paszport. Grozi mu kara od sześciu miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności. Sprawa ma trafić do sądu w ostatnich dniach grudnia lub na początku stycznia 2019 r. (jm)