Trudna sytuacja spowodowana utratą prawa jazdy za przekroczenie limitu punktów karnych, nie jest okolicznością łagodzącą - orzekł Wojewódzki Sąd Administracyjny. Sprawa dotyczy kierującej, która w pół roku "zdobyła" 25 punktów.
25 punktów karnych w sześć miesięcy i spowodowanie w tym czasie dwóch kolizji. Taki "dorobek" ma na koncie kobieta, która zaraz po tym, jak straciła prawo jazdy, próbowała je odzyskać twierdząc, że jest w trudnej sytuacji materialnej. Kobieta w odwołaniu od starosty napisała, że nie ma pracy, samotnie wychowuje dwójkę dzieci, których ojciec nie płaci alimentów, a same egzaminy to wydatek ponad 1000 zł - o sprawie pisze Rzeczpospolita.
Dlaczego aż tyle? Bo kobietę skierowano na powtórny egzamin. Gdyby miała go zdać z wszystkich kategorii prawa jazdy, także na ciężarówkę i autobus, to jej i tak już beznadziejna sytuacja finansowa stałaby się jeszcze gorsza. Między innymi na to kobieta powołała się w odwołaniu.
Samorządowe Kolegium Odwoławcze nie przychyliło się do stanowiska ukaranej i utrzymało decyzję starosty wskazując na pokaźną listę wykroczeń, których kobieta wielokrotnie się dopuściła. Wśród nich znalazło się m.in. złamanie zakazu ruchu w obu kierunkach, spowodowanie kolizji z busem i ciągnikiem siodłowym, przekraczanie prędkości. Dopuszczając się tego, kobieta zebrała więcej punktów, niż przewiduje dopuszczalny limit, a starosta - zgodnie z prawem - na wniosek komendanta wojewódzkiego policji, skierował kobietę na kontrolne badanie kwalifikacji. W tej procedurze nie ma miejsca na uwzględnianie sytuacji materialnej ukaranego.
Nie dając za wygraną, kobieta zaskarżyła stanowisko SKO do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. Dodała przy tym, że w jej opinii przepisy regulujące zasady kierowania na ponowny egzamin na prawo jazdy są sprzeczne z konstytucyjną zasadą proporcjonalności. Bardziej dotkliwa bowiem ma być kara dla osoby posiadającej - jak skarżąca - wiele kategorii prawa jazdy, w tym np. takie od których wprost zależą dochody rodziny, niż dla osoby tylko z kategorią B.
Zdaniem WSA konieczność powtórnego podejścia do egzaminu wynika z prawa o ruchu drogowym i służy ochronie zdrowa i życia ludzkiego. A że kobieta nie wniosła zastrzeżeń do zarzutów sformułowanych pod jej adresem przez policję, to trafiły one w niezmienionej postaci na biurko starosty. Ten nie miał już prawnie innej możliwości, jak skierować kobietę na egzaminy na wszystkie kategorie, a jej sytuacja osobista, nie mogła mieć na to wpływu. Zwłaszcza, że przepisy nie przewidują "zbierania" punktów osobno dla każdej kategorii. Konto punktowe jest jedno.
Kobieta skorzystała z możliwości powtórzenia tylko jednego egzaminu i odzyskała prawo jazdy. Na razie tylko kategorii B. Wyrok nie jest prawomocny.