Refleksja nad symulacją egzaminu teoretycznego

/ /

Refleksja nad symulacją egzaminu teoretycznego

Data publikacji: 25 października 2013, 10:44
Autor: Jan Zasel

Kandydat na kierowcę jest przygotowywany do egzaminu. Dalej niechaj on się sam martwi. Niejeden sam dochodzi do niezbędnych umiejętności, inni płacą za to najwyższą cenę – giną w wypadku lub zabijają innych. O podejściu do egzaminowania i nauczaniu kierowców pisze Jan Zasel.

fot.: L-instruktorStanowisko, jakie zaprezentował dyrektor WORD w Tarnobrzegu L. Nadbrzeżny udzielając wywiadu dla pani Jolanty Michasiewicz (czytaj tutaj), jest wprawdzie z gatunku nowatorskie, lecz musi wywoływać refleksję. Cóż to takiego "symulacja egzaminu". Nasuwa się odpowiedź, że to nic innego aniżeli przygotowanie do złożenia, bez większego wysiłku, egzaminu. Oto przypomina mi się scenka z MORD (skrótowa nazwa skądinąd sympatycznego krakowskiego ośrodka). Wchodzi młode dziewczę i pyta, czy mogą jej sprzedać jakiś podręcznik bo jest uczestniczką kursu i przygotowuje się do egzaminu. Pokazano jej podręcznik "Kierowca amator" z komentarzem, że tam jest zawarta cała materia niezbędna do opanowania sztuki kierowania samochodem. Reakcja petentki była krótka: nie trzeba, ja potrzebuję jedynie odpowiedzi na testy egzaminacyjne. Ta krótka odpowiedź powiedziała nam wszystko; odstąpiono od rzetelnego nauczania sztuki kierowania pojazdem samochodowym, na rzecz przygotowania do pomyślnego, aczkolwiek bezmyślnego, złożenia egzaminu.

Cóż to takiego "egzamin"

Znany amerykański pedagog prof. Guilford mawiał, "jeśli nauczanie jest zajęciem trudnym, to egzaminowanie - niezwykle trudnym". Profesorowi chodziło o to, że sprawdzenie stopnia opanowania wiadomości i umiejętności wymaga profesjonalnego podejścia. Tymczasem u nas opracowano testy do egzaminu teoretycznego, zdaje się z udziałem Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych i Instytutu Transportu Samochodowego. Nie przesądzam o ich zawartości i wartości merytorycznej, choć zdawałoby się, że w tak trudnej materii mogłaby być pomocna instytucja w rodzaju Instytut Pedagogiczny czy coś w tym rodzaju.

W świecie cywilizowanym sprawdzian kandydata na kierowcę składa się z:
1) sprawdzenia, czy rozumie prawa o ruchu drogowym,
2) czy sprawnie włada narzędziem ruchu (samochodem, czy motocyklem),
3) czy panuje nad dynamiką pojazdu.

W naszym systemie sprawdzian 1) kompletnie rozmija się z rzeczywistością. Testy być może pozwalają na ocenę niektórych cech kandydata, na przykład tzw. refleksu lub poziomu inteligencji, natomiast w najmniejszym stopniu mówią o rozumieniu przez kandydata prawa o ruchu drogowym. Trzeba tu wspomnieć, że społeczność nasza - jak wiele innych - składa się z ludzi inteligentnych, mniej inteligentnych i nie inteligentnych. Wszyscy jednak oni mają prawo do korzystania z dobrodziejstw cywilizacji i mają wystarczające predyspozycje do opanowania sztuki kierowania pojazdem samochodowym pod warunkiem, że będzie ich przysposabiał do tego człowiek, który wie co to jest metodyka.

Co do sprawdzianu 2). W miasteczkach i miastach, w których ulokowano WORD’y na ogół wyznaczono trasy egzaminacyjne. To spowodowało, że ćwiczenia z umiejętności kierowania są do tzw. znudzenia prowadzone tylko na tej trasie. Ta koncepcja, jak i oparcie egzaminu teoretycznego o testy miała w zamyśle autorów odciąć egzaminatorom drogę do korupcji. Okazało się bowiem, że korupcja stała się tak powszechna, iż dotarła także do egzaminatorów i były wypadki, że słabszych moralnie zaatakowała.

Co do sprawdzianu 3). Jest to temat u nas nieznany. Muszę wspomnieć, że gdy nasz obywatel znalazł się w Szwecji, która nie uznaje polskich praw jazdy, poszedł do odpowiedniego urzędu by uzyskać odpowiednik polskiego dokumentu. Polecono mu pójście do szkoły kierowców, która wyda opinię o kwalifikacjach kandydata. W szkole instruktor wskazał samochód i z kandydatem za kierownicą pojechali na poligon. Po wykonaniu kilku zadanych ćwiczeń instruktor wydał opinię: "jeździć już pan umie. Trzeba jeszcze nauczyć się kierowania". Wyrok surowy, ale sprawiedliwy. Zaskoczenie było wielkie.

Jaka znowu dynamika, po co dynamika

A właśnie, jaka dynamika, po co dynamika skoro u nas nikt o tym nie mówi. Rzeczywiście, kandydat na kierowcę jest przygotowywany w szkole kierowców do złożenia egzaminu. Dalej niechaj on się sam martwi jak przysposobić się do kierowania samochodem, nieraz wielkim, o dużym przyśpieszeniu i dużej rozwijanej szybkości jazdy. Niejeden, mający samokrytyczny umysł sam dochodzi do niezbędnych umiejętności, innym się to nie udaje, a jeszcze inni płacą za to najwyższą cenę – giną w wypadku lub zabijają innych. W tym niechlubnym dziele należymy do europejskiej czołówki. Nasuwa się brzydkie pytanie: czy my już niczego nie potrafimy zrobić porządnie.

Z wyrazami szacunku – Jan Zasel

Autor jest wieloletnim biegłym sądowym w dziedzinie prawa drogowego
oraz autorem wielu podręczników do nauki jazdy

Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.