W kolejnej części cyklu historycznego odchodzimy od tematu pierwszych tramwajów w naszym kraju, a zajmujemy się czymś innym, a przy tym niezwykle ciekawym.
Szkoły jazdy często dysponują wieloma różnymi materiałami dydaktycznymi. Należą do nich bogato ilustrowane książki, bazy pytań i testów, mniej lub bardziej zaawansowane programy komputerowe i nagrania prezentujące konkretne sytuacje drogowe. Na początku XX wieku sytuacja była trochę inna, ale tylko trochę, ponieważ, oprócz oczywistego braku dziś powszechnej technologii, idea była ta sama – dać kursantom oraz początkującym kierowcom możliwość samodzielnej nauki. Tyle tylko, że kierowców nazywało się wtedy szoferami...
Szkoła szoferów „Auto” w Warszawie
Ta firma działała w Warszawie jeszcze pod zaborem rosyjskim. Wówczas tego typu placówki nie były tak liczne jak dziś, ale miały podobne zadanie – szkolić. Dlatego też szkoła ta założyła własne wydawnictwo, a gdzieś pomiędzy 1910 i 1914 rokiem, wydała książeczkę pod wiele mówiącym tytułem: „Poradnik dla szoferów: szematyczny układ uszkodzeń w samochodzie: oznaki uszkodzeń, przyczyny i naprawa: tablica poglądowa smarowania samochodu z wykazem dat na cały rok.” Drukiem zajęło się słynne wydawnictwo „Gebethner i Wolff”, a książeczka miała kosztować całe 60 kopiejek. Cały pomysł przy jej tworzeniu polegał na tym, by krótko i zwięźle nazwać typowe problemy samochodów tamtych lat, zdiagnozować usterkę i przedstawić najlepsze jej naprawienie. Lektura może dziś budzić uśmiech na twarzach z powodu języka używanego w tamtych czasach, ale na pewno warto zajrzeć do książeczki.
Szwejsowanie i wyszabrowanie
Słowa te dziś brzmią obco, umieśćmy je więc w kontekście. Rozdział I, czyli „Motor. Tryby. „Cyrkulacja gazów” i pierwsza usterka. Oznaki uszkodzenia: „Motor się grzeje, brak kompresyi przy puszczaniu w ruch, opór słaby” znaczy, że: „Cylinder pęknięty, woda przenika do środka” i na koniec jakże proste rozwiązanie: „O ile możliwe zeszwejsować autogen, albo nowy cylinder założyć”. W czasach, gdy z nawet najmniejszą usterką musimy jechać do serwisu, taka porada brzmi dość karkołomnie... Zobaczmy jeszcze o co chodziło z wyszabrowaniem: „Motor niema siły” – „Łożysko za mocno ściśnięte” - „Łożysko wyszabrować i dopasować”. Prawda, że proste?
Aż chce się czytać! Ja wracam do lektury i marzy mi się podobne wydawnictwo w dzisiejszych czasach, pisane równie barwnym językiem. A do poradnika z początku XX wieku jeszcze pewnie wrócimy!