Wczorajszy tekst "Galla Anonima" na temat istoty funkcjonowania Ośrodków Szkolenia Kierowców zainicjował ciekawą dyskusję. W trosce o wartościową wypowiedź jednego z Czytelników, publikujemy ją w formie odrębnego artykułu. Zapraszamy do lektury!
Poniższa wypowiedź została podpisana przez Czytelnika nickiem ABC. Jej treść odnosi się do wczorajszego tekstu autorstwa Galla Anonima (aby przeczytać, kliknij TUTAJ).
Użytkownik: ABC
wpis dodany: 15 lutego 2018, 12:59
Jeden z ciekawszych głosów sprawie istoty działania ośrodków szkolenia kierowców. Od wielu lat konkurencja cenowa wykańcza branżę. Zbyt często właściciele konkurują jedynie ceną kursu, a ceny niskie ceny kursów, nieraz nawet dumpingowe, stanowią cel marketingowy właścicieli ośrodków. Sprowadza się to do myślenia "byle taniej, będzie więcej kursantów". Niestety, na rynku usług szkolenia kierowców taka "reklama" sprawdza się i przenosi się na zysk wielu OSK. Niesłusznie jednak przyszli kursanci i ich rodzice myślą, że nie ma seansu kupować droższego kursu, skoro szkoła jazdy i jej instruktorzy posiadają stosowne certyfikaty.
W konsekwencji spodziewają się się usługi w postaci kursu kierowców na tym samym poziomie. Skutek tej konkurencji cenowej jest taki, że szkoły jazdy nie inwestują w rozwój, bo funkcjonują tylko, aby się jeszcze trochę utrzymać na rynku. Takie myślenie też niestety nie jest pozbawione sensu, bo widać ile szkół jazdy upadło. Powszechnie wiadomo, iż najłatwiej jest oszczędzać na pracowniku czyli ...na instruktorze. Niskie zarobki, poniżej kwalifikacji spowodowały już dość dawno, iż traktuje się zawód instruktora jako zawód zastępczy (bo w danej chwili nie mam innego) lub uzupełniający inne źródła osobistych dochodów. Żadna kontrola ze Starostwa tego nie wyprostuje.
Skutek tego stanu rzeczy jest niestety łatwo przewidywalny: jakość szkolenia jest słaba i chyba nadal słabnie. Instruktor jest przemęczony, dość szybko wypala się zawodowo. W tym zawodzie istnieje brak młodej, wykształconej kadry, która to chce oprzeć na tym zawodzie swój rozwój zawodowy. Radykalnych zmian nie należy się spodziewać, bo i skąd. Gdyby ktoś popełnił porównanie cen na rynku szkolenia kierowców do przeciętnych zarobków np. w Niemczech to okazałoby się, iż ceny naszych kursów są i tak dość niskie. Podzielam jednak w całości diagnozę poprzednika, lecz wiadomo, że od stwierdzenia choroby do jej wyleczenia jest daleka droga.
Proponuję zatem porzucić myślenie o bezwzględnej zasadzie swobody wyznaczania cen kursów na prawo jazdy. Jestem za wprowadzeniem cen minimalnych, lub wręcz urzędowych za kurs teoretyczny oraz za godzinę zajęć praktycznych dla poszczególnych kategorii. Ponadto należy podnieść wymagania formalne wobec OSK, tak aby nie były to małe firmy oparte wyłącznie na pasji właściciela i instruktora jednocześnie. Wiele, szczególnie małych ośrodków może konkurować ceną kursu ponieważ posiada niewielki majątek, a pracowników zatrudnia na tzw. umowy śmieciowe.
Wielu właścicieli małych OSK będących czynnymi instruktorami to jednak pasjonaci. Posiadanie pasji jest wielką wartością w życiu, lecz nijak ma się do działalności skierowanej na zysk i co za tym idzie konkurencję. Po prostu w tej branży to nie sprawdza się ponieważ szkolą oni bardzo niewielką liczbę kursantów i nie mają istotnego wpływu na stan rzeczy w obszarze szkoleń kierowców. Trzeb pamiętać, że nie znajdziemy pełnej równowagi w układzie: "właściciel podmiotu szkolącego - klient - pieniądz", który to musi w tym układzie funkcjonować. Jeśli tą metodą rozbijemy, patrz pomniejszymy ten fałszywy system konkurencji to może jest szansa, że branża przypomni sobie, iż poza zyskiem podmiotem jej pracy jest kursant.
Dotychczas jednak mam wrażenie, iż przeciętny kursant trafiający na szkolenie jest jedynie narzędziem w prowadzeniu finansów w OSK. Pozdrawiam i jeszcze raz dziękuję za ten niezwykle szczery głos Galla Anomima.
Od L-instruktora:
My również pozdrawiamy Autora powyższego tekstu.
Jeśli życzysz sobie, abyśmy podpisali Cię pod Twoją wypowiedzią, skontaktuj się z redakcją!