W siedzibie PFSSK odbyło się spotkanie środowiska szkoleniowego z Panem Łukaszem Twardowskim, Dyrektorem Departamentu Transportu Drogowego w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju.
Jednym z wielu postulatów środowiska szkoleniowego jest postulat ustalenia ceny minimalnej za godzinę szkolenia. Na spotkaniu w PFSSK Pan prezes W. Drzazga poprosił o zabranie głosu Pana Dyr. Ł. Twardowskiego. Pan dyr. oświadczył, że wspólnie z Panem Tomaszem Piętką przygotował projekt rozporządzenia w sprawie poprawy jakości szkolenia. Zaznaczył, że propozycje zawarte w tym projekcie wychodzą naprzeciw oczekiwaniom środowiska szkoleniowego. Resort uważa że, tymi zapisami stawia na poprawę jakości i na poziom szkolenia. Zadaję pytanie, a na czym ta jakość szkolenia miała by polegać, osobiście niczego nie dostrzegam w tych zapisach wartościowego. Czyżby taryfikator nakładania kar na OSK to ta poprawa jakości szkolenia? Czy Panowie w ministerstwie uważacie, że w chwili obecnej jest za mało nadzoru nad działalnością OSK?
Moim zdaniem, to wasze rozumowanie jest dalece nietrafione i zmierza w bardzo złym kierunku. Panowie w dalszym ciągu z uporem maniaka próbujecie rozwijać i dokonujecie prób naprawy tego wielkiego bubla i gniota prawnego jakim jest UOKP. Prawo musi umożliwiać kontrolę doraźną, a nie tylko po uprzednim zawiadomieniu. Kontrola nie może skupiać się na coraz to nowych papierkach, bo jak wiadomo papier zniesie wszystko, kontrolujący powinien uczestniczyć w zajęciach teoretycznych i praktycznych.
Sensowne byłoby kontrolowanie ośrodków, które od lat wybijają się z doskonałymi wynikami. W zestawieniu z wynikami kontroli najsłabszych ośrodków Starostwa mogłyby wypracować informację o efektywnych sposobach szkolenia. Kontrole nie powinny służyć niszczeniu przedsiębiorców i ewentualnemu nabijaniu kasy Starostw tylko rzeczywistej poprawie jakości szkolenia. Ledwo wyzwoliliśmy się z prawa i praktyk pozwalających na zamykanie przedsiębiorstw szkoleniowych za byle co, a zmierzamy do drugiej ściany - zarabiania pod pretekstem troski o jakość szkolenia. Postulaty środowisk szkoleniowych były dobitnie wyartykułowane podczas protestów w Gdańsku, Zielonej Górze, Pile, Szczecinie.
Okazało się, że mieliśmy rację. Cztery lata od uchwalenia uokp mamy nasze samochody na egzaminie, mamy pytania egzaminacyjne pod kontrolą państwa, szkolenie przez Internet jest dostępne dla wszystkich, super osk zostały żałosnymi wydmuszkami. Czy trzeba było pseudo reformami niszczyć system szkolenia, który z powodzeniem funkcjonował? Czy trzeba było zniechęcać kuriozalnymi rozwiązaniami młodzież do uzyskiwania prawa jazdy? Panie dyrektorze Twardowski nie idźcie w ministerstwie tą drogą.
Uczestnicy spotkania PFSSK wskazali, że państwo w ministerstwie jesteście opłacani również i z naszych podatków i powinniście zadbać również o środowisko szkoleniowe. Słynne frazesy o BRD niczego nie załatwią. Jednym z postulatów zgłaszanym od lat jest sprawa uregulowania cen za szkolenie. Jeżeli chodzi o szkolenie kierowców mamy urzędową cenę za egzamin państwowy, mamy urzędowe ceny za badania techniczne pojazdów szkoleniowych, mamy urzędowe ceny za badania lekarskie, mamy urzędowe ceny za badania psychologiczne, mamy urzędowe ceny za wydanie dokumentu prawa jazdy. Okazuje się, że cena za godzinę szkolenia nie może być uregulowana na zasadzie ceny minimalnej za godzinę. Za to akceptowalne jest funkcjonowanie gruponu z ceną dampingową, za to dopuszczalne są samochody za jeden grosz dla WORD-u, za to dopuszczalne jest niszczenie już istniejących przedsiębiorstw szkoleniowych przez wspomaganie przez państwo nowo tworzonych firm przez dotowanie uzyskiwania uprawnień, składek ZUS-u, zakupu pojazdów szkoleniowych i innego wyposażenia OSK.
Gdzie tu sens, gdzie logika - niszczenie istniejących przedsiębiorstw za ich pieniądze (podatki, ZUSy), żeby poprawić statystki przyrostu nowych miejsc pracy. Przecież ustalenie ceny minimalnej nie ogranicza możliwości kształtowania ceny rynkowej za szkolenie. Powoduje tylko, że oszuści i hochsztaplerzy będą musieli płacić podatki w określonej minimalnej wysokości. Nawet jeżeli znajdzie się głupi Jasiu który wybierze kurs za 800zł. bez teorii i z 10 godzinami jazdy to “sprytny” przedsiębiorca będzie musiał zapłacić podatek tak jakby w pełni wykonał program szkolenia. Myślę, że głupich Jasiów nie znajdzie się wielu, każdy kto zapłaci normalną cenę za realizację pełnego programu szkoleniowego będzie chciał otrzymać co mu się należy za swoje pieniądze.
Oddanych i porządnych właścicieli OSK, którym to na szkoleniu zależy jest coraz mniej. Przykre, lecz prawdziwe, sami ze złodziejami nie wygramy brak narzędzi do toczenia boju. Poprzez takie działanie i stosowane praktyki przez OSK porządni i wartościowi przedsiębiorcy znikają z rynku szkoleniowego. Diagnoza stawiana przez Pana dyr. Twardowskiego, że przyczyną braku zainteresowania potencjalnych uczestników kursu na prawo jazdy jest niż demograficzny nie jest do końca prawdziwa. Oczywiście jest to składowa, ale nie przyczyna. Po wielkim bałaganie, jaki powstał po uchwaleniu 5 stycznia 2011 r. uokp, ludzie czekali aż państwo zrobi porządek z tym bublem. Dopiero na dniach doczekaliśmy się ujawnienia bazy pytań egzaminacyjnych. Miejmy nadzieję, że teraz, kiedy zostały one poddane szerokiej kontroli społecznej ludzie uwierzą, że wyeliminowane zostaną bzdury i przeciętnie inteligentny i przygotowany Polak, który ma za sobą niejeden zdany egzamin da radę zdać egzamin naprawo jazdy.
Bzdurnych rozwiązań zostało jednak co niemiara. Z jednej strony zwolniono instruktora nauki jazdy z posiadania jakiegokolwiek wykształcenia z drugiej strony wymagania stawiane dla OSK są coraz większe. Z jednej strony ceny za kurs prawa jazdy coraz nędzniejsze, z drugiej strony pozostałe koszty jego uzyskania coraz wyższe. Kurs składający się z co najmniej 30 godzin szkolenia teoretycznego, w tym 4 godziny z czynnym ratownikiem medycznym, egzaminu wewnętrznego, 30 godzin zegarowych jazd oraz praktycznego egzaminu wewnętrznego można kupić za 1000 zł. Prawa rynku powie pan panie Dyrektorze. Z drugiej strony obywatel ubiegający się o prawo jazdy musi zapłacić:
Wizyta u lekarza specjalisty - 200zł
Egzamin państwowy teoretyczny i praktyczny - 510zł
Odbiór dokumentu w Starostwie - 100zł
razem - 810zł
Przyjąłem ceny za egzamin realistycznie - statystyczny klient musi podejść do egzaminu 3 razy. I proszę nie mówić, że wynika to z niskiej jakości szkolenia. Zostało udowodnione już, że konstrukcja prawna i ekonomiczna tworu jakim są WORDy ma decydujący wpływ na zdawalność w Polsce. Kasa musi się zgadzać. Za kilka miesięcy wejdą w życie kolejne zapisy uokp dotyczące tzw. młodych kierowców i koszt uzyskania prawa jazdy wzrośnie o kolejne 300zł. płacone na rzecz OTDJ i WORDów. Suma kosztów urzędowych zrówna się lub przewyższy koszty wyszkolenia kandydata na kierowcę. Widać, że przedsiębiorcy mający największy wkład i ryzyko związane ze szkoleniem kandydatów na kierowcę, służą za niewolników, pozwalającym wszystkim innym uczestniczącym w przygotowaniu przyszłego kierowcy dobrze żyć.
Tak dalej być nie może. Musi się zmienić sposób myślenia Ministra Infrastruktury i jego urzędników. Nie może być tak, że wszyscy uczestniczący w procesie uzyskiwania przez Polaków prawa jazdy świetnie na tym zarabiają oprócz tych, którzy wkładają w ten proces najwięcej wysiłku i najbardziej ryzykują. Jeżeli ktoś znowu chciałby rozpocząć gadkę o kiepskich instruktorach to proszę pamiętać, że nawet najgorszy instruktor siedzi w tym samym samochodzie co kursant i w każdej chwili ryzykuje swoje zdrowie i życie. Proszę więc, Państwo z MIR, więcej szacunku dla szkoleniowców.
Tadeusz Sobotka (na zdj.),
instruktor nauki jazdy, instruktor, techniki jazdy