Fragment wczorajszego tekstu z L-instruktora wywołał dyskusję na facebooku. Którędy powinna biec granica odpowiedzialności zawodowej instruktorów nauki jazdy?
Dziś weszły w życie ostatnie, przepisy rozporządzenia ws. szkolenia osób ubiegających się o prawo jazdy. Poza obowiązkiem oznakowywania samochodów szkoleniowych czytelnymi napisami z nazwą i adresem OSK, prawnie ukonstytuowało się stanowisko instruktora prowadzącego. Przytaczając fragment przepisów zaznaczyliśmy, że instruktor prowadzący będzie odpowiedzialny za poziom wyszkolenia danej osoby. Ma to być możliwe dzięki jednej z funkcjonalności zmodernizowanej bazy Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców. Nowy "CEPiK" ma udostępniać informacje na temat wykroczeń popełnionych przez osoby wyszkolone przez danego instruktora prowadzącego, w danej szkole jazdy. Choć nie znamy na razie szczegółów, nie ma jeszcze nawet projektu stosownych rozporządzeń, to można takie zapowiedzi uznać za wiarygodne.
Przy okazji publikacji odnośnika do materiału w mediach społecznościowych (na profilu L-instruktora i Grupy IMAGE), pod postem pojawiło się sporo komentarzy, wśród nich poniższe:
Zapowiedzieliśmy, że postaramy się o głos egzaminatora w tej sprawie. Poprosiliśmy o wypowiedź Krzysztofa Wójcika, Koordynatora Zespołu Ekspertów Grupy IMAGE. Poniżej publikujemy jej treść.
Witam,
egzaminowałem kandydatów na kierowców przez osiem lat, w tym blisko cztery – nadzorowałem pracę egzaminatorów. W tym czasie niejednokrotnie spotkałem się z nieprzewidywalnymi reakcjami kandydatów. Jedne dotyczyły niezaradności w podejmowaniu samodzielnych decyzji na drodze, inne wyczuwalnych zachowań agresywnych, związanych z niemożliwością opanowania stresu czy po prostu wynikających z braku kultury i poszanowania dla innych.
Wychowanie komunikacyjne, to systematyczna praca „nad zachowaniami młodych ludzi” w ruchu drogowym, to przekazywanie dzieciom przez rodziców i nauczycieli pozytywnych wzorców już od wieku przedszkolnego, poprzez wiek szkolny, gimnazjalny itd. Tak jest na Zachodzie, dlatego można tam mówić o innej kulturze na drodze.
Niestety, u nas wychowanie komunikacyjne kojarzone jest błędnie przede wszystkim z przygotowaniem dziecka do zdania egzaminu na kartę rowerową. Brak właściwych działań w tym zakresie sprawia, że rodzic nie chce być, albo nigdy nie jest wzorcem zachowań dla dziecka. Zakorzenione złe nawyki już w okresie wczesnego dzieciństwa, brak należytego szacunku dla innych ludzi (w tym nauczycieli), nieumiejętność współpracy i wyrozumiałości dla innych, sprawiają, że młody człowiek nie jest gotowy do bycia odpowiedzialnym uczestnikiem drogi. W takim przypadku, nawet najlepszy szkoleniowiec nie będzie w stanie ukształtować jego późniejszych zachowań na drodze.
Zgadzam się z Panią, że bezrefleksyjne obciążanie instruktora odpowiedzialnością za poczynania świeżego kierowcy na drodze jest nietrafione. Natomiast zasadne jest korzystanie ze statystyki w oparciu o zdawalność egzaminu. Kilkukrotne zakończenie go z wynikiem negatywnym, stawiałoby w złym świetle autorytet danego instruktora. Instruktor, wysyłając kursanta na egzamin oświadcza, że posiada on niezbędną wiedzę i umiejętności do samodzielnego prowadzenia pojazdu. To co pokazał na egzaminie wewnętrznym, ma zademonstrować na egzaminie państwowym.
Egzamin państwowy, to zweryfikowanie nabytej wiedzy i umiejętności kursanta. Jeżeli podczas niego zaistnieją przesłanki, że zachowania kandydata są nieodpowiedzialne, niebezpieczne dla innych uczestników ruchu, wówczas zadaniem egzaminatora jest odpowiednie zareagowanie na nie. Jeżeli jednak agresywne zachowania czy brak szacunku dla innych uczestników drogi zostaną na czas egzaminu zakamuflowane, wówczas, niestety - kandydat otrzyma „przepustkę” do samodzielnej jazdy.
Pozdrawiam serdecznie,
Krzysztof Wójcik
Koordynator Zespołu Ekspertów
Grupa IMAGE