Dziś publikujemy wypowiedź młodego kierowcy, który chce być bezpiecznym uczestnikiem ruchu drogowego i wie co zrobić. Opisuje swoją drogę do uprawnień i dalszą. Ledwo 18.letni już skorzystał z oferty jazdy na torze i tam doskonalił technikę jazdy. Wierzę, że będzie to robił dalej? Wierzę, że nie będzie się ścigał w ruchu drogowym. To nazywa się odpowiedzialność, wysoko ceni sobie pomoc Pana Instruktora. (jm)
***
Moja przygoda z jednośladami zaczęła się od motoroweru. Od taty dostałem Rometa Ogara 205. Całymi dniami jeździłem na nim po podwórku. Gdy skończyłem 14 lat nadszedł czas na zrobienie uprawnień. Spędziłem dwa sezony na motorowerze, po czym przesiadłem się na „stodwudziestkepiątke”. Kolejne dwa sezony spędzone tym razem już na motocyklu, a po drodze przygoda z… sarną. I oczekiwane 18-naste urodziny, czyli czas na samochód, ale też już naprawdę mocny motocykl. Najpierw prawo jazdy kategorii B i z momentem nadejścia wiosny kategorii A-2. Miałem szczęście uczestniczyć w szkoleniu, podczas którego wiele mówiło o technice jazdy. To było bardzo ważne. Zaraz po odebraniu prawa jazdy kategorii B – namówiony przez mojego instruktora - uczestniczyłem w samochodowym szkoleniu na torze. Tam - wbrew moim oczekiwaniom - nie uczono mnie szybkiej jazdy, nauczono mnie bezpiecznej jazdy. Dowiedziałem się i poczułem jak różnorodne warunki wpływają na zachowanie pojazdu. A już symulacja dachowania oraz zderzenia czołowego były szokiem.
Wyjazd na tor motocyklem stał się moim marzeniem, był nim właściwie odkąd zacząłem przygodę z motoryzacją. Czekałem na ten moment z wielką niecierpliwością. Byłem bardzo podekscytowany i niesamowicie zestresowany. A co jak sobie nie poradzę? Gdy słyszymy słowo tor, mamy w głowie same skrajne emocje, szybka jazda, niebezpieczeństwo, brak psychicznych hamulców itd. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Na torze spotykamy samych sympatycznych i życzliwych ludzi, którzy wzajemnie sobie pomagają, udzielają rad… i co najważniejsze nie jadą się tam ścigać, a doskonalić swoje umiejętności. Było to bardzo ciekawe przeżycie, które przyniosło wiele adrenaliny – wszyscy ją kochamy, ale przede wszystkim wiele wiedzy, zarówno teoretycznej jak i praktycznej.
Oczywiście na drogach nie ma możliwości pojechać tak jak na torze, ale jak to nie raz usłyszałem „w niebezpiecznych sytuacjach działają nawyki, pamięć mięśniowa”, których to właśnie na torze możemy się nauczyć. Wprowadzając w życie wszystkie rady, które usłyszałem okazuje się, że jest to dużo ważniejsze niż myślałem.
Wszystkim polecam taki wyjazd, jest to niesamowite doświadczenie, które przyda się każdemu. Ja osobiście na pewno jeszcze nie raz, wiele razy zjawię się na torze.
Maciej Pacuń
Maciej Pacuń, lat 18, pasjonat motocyklowy, jego hobby to motoryzacja. Mówi: - Mój Pan Instruktor Rafał Krzyszowski [OSK „Marzanna” Olkusz - przyp. red.] zaszczepił we mnie pedantyzm, jeśli chodzi o technikę jazdy! (fot. ze zbiorów Autora)