W Szwecji na ulice wyjeżdżają pierwsze autonomiczne autobusy. W kilku krajach debatuje się nad dopuszczeniem do ruchu pojazdów bez kierowców. Tymczasem Skandynawia na nikogo się nie ogląda i oddaje transport miejski we władanie robotom.
– To historyczna decyzja - mówił szef szwedzkiej Agencji Transportu Jonas Bjelfvenstam obwieszczając narodziny zautomatyzowanego transportu drogowego w kraju. Ma rację, bo w dobie mglistych debat o przyszłości ruchu drogowego, gdzie rola człowieka, jako kierowcy spychana jest na dalsze plany, mało kto spodziewał się, że można tak szybko przejść od słów do czynów.
W początkowej fazie projektu autobusy zdolne zabrać na pokład 12 pasażerów będą kursowały między jedną ze sztokholmskich galerii handlowych, a położonym 1500 metrów dalej hotelem Victoria Tower. W bezpiecznym poruszaniu się ma pomóc pokaźny zestaw czujników i nawigacja oparta na systemie GPS. Gwoli ścisłości - na pokładzie będzie kierowca, ale tylko po to, by w razie czego móc przejąć kontrolę nad pojazdem (takie są w Szwecji przepisy).
Działania kilku prywatnych firm i koncernów, w tym znanego z branży telekomunikacyjnej giganta Ericsson i firmy autobusowej Nobina, wspierane są przez rząd i miejskie władze Sztokholmu. Pierwsze pojazdy na drogi szwedzkiej stolicy mają wyjechać w styczniu przyszłego roku. Biorąc pod uwagę fakt, że jeszcze 10 lat temu nieliczni korzystali z - będącego dziś absolutnym standardem - internetu w telefonach, możemy być pewni, że przed nami prawdziwa rewolucja świata transportu.