Stosunkowo wysoka cena, brak używanych egzemplarzy na rynku i problemy z montażem LPG - to wszystko nie pomaga nowemu Hyundai'owi zyskać dobrej opinii wśród Szkół Jazdy. W nerwowej atmosferze te samochody wkrótce wjadą na plac warszawskiego WORDu. L-instruktor sprawdził co to za auto.
Na pierwszy rzut oka widać, że dalekowschodni koncern przypuszcza segmentową ofensywę. Główni przeciwnicy - Skoda Fabia i Opel Corsa - mogą czuć się zagrożeni. Użytkownicy poprzedniej generacji "i-dwudziestki" mogą natomiast poczuć lekki zawód. Zmiany które przyniósł lifting nie sięgają bowiem aż tak daleko, nie są aż tak radykalne. Niemniej, w cenie sięgającej 50 tysięcy złotych nowy Hyundai jest naprawdę ciekawą propozycją.
Pachnące nowością wnętrze skonstruowano zgodnie z podstawowymi regułami. Wszystko jest na swoim miejscu. Pod względem wystroju trudno doszukiwać się jakichkolwiek ekstrawagancji. Poprawnie przemyślany zestaw czytelnych wskaźników mieści pomiędzy tarczami obrotomierza i prędkościomierza niewielki wyświetlacz. Oprócz ilości paliwa w baku i temperatury cieczy chłodzącej silnik znajdziemy tam informacje pochodzące z komputera pokładowego. Cyfrowo powtórzona aktualna prędkość to gadżet z gatunku mało potrzebnych, choć coraz częściej spotykany w nowych samochodach. Ciekawostką jest sposób sygnalizowania jazdy na niewłaściwym biegu. Jeśli pojazd uzna, że należy przełączyć bieg na wyższy, wyświetli numer aktualnego biegu z uniesioną ku górze strzałką.
Kolumna kierownicy regulowana jest w dwóch płaszczyznach (głębokość i wysokość). Dość wygodne fotele mają spory zakres regulacji, w przeciwieństwie do pasów bezpieczeństwa, które - co ciekawe - nie mają regulacji wysokości zaczepienia w słupku. Pozycja za kierownicą jest więc wygodna, ale odcinka pasów przechodzącego przez obojczyk nie można unieść ani opuścić. Widoczność należy uznać za dobrą. Nie ma powodów by jednoznacznie twierdzić, że coś przeszkadza w obserwacji otoczenia samochodu.
Podróżując nowym Hyundai'em nie da się oprzeć wrażeniu przestrzeni. Zarówno kierowca z pasażerem, jak i osoby zajmujące miejsca z tyłu nie mogą narzekać na brak miejsca. Pod tym względem i20 na pewno zasługuje na wyróżnienie. Niemały jest także bagażnik, choć nie mamy pewności, czy udałoby się do niego zapakować bagaże czwórki osób na dłuższy wyjazd.
Z zewnątrz - po prostu ładnie. Wszystko jest oczywiście rzeczą gustu, jednak nie można mieć zastrzeżeń do zastosowanych zabiegów stylistycznych. Ciekawe, że tylne słupki są zawsze czarne, niezależnie od koloru lakieru na całej karoserii. Interesująco zaprojektowano też reflektory i tylne lampy. Chromowane elementy wewnątrz reflektorów to element stosowany we wszystkich modelach gamy Hyundai'a. Sprawia to, że i20 nie da się pomylić z inną marką nawet, gdyby zasłonić logo producenta. Z tyłu zaś, światła pozycyjne ukryto w matowych elementach wewnątrz klosza lampy, zupełnie jak w BMW. Światło przeciwmgłowe trafiło wraz ze światłem cofania na sam dół zderzaka. Tuż nad ziemią. Zaryzykujemy stwierdzenie, że w pierwszym kontakcie z sylwetką samochodu trudno uwierzyć, że ma się do czynienia z autem segmentu B.
Silnik egzemplarza testowego nie daje raczej powodów do ekscytacji, ale jego możliwości w normalnym miejskim ruchu w zupełności wystarczą, a tym bardziej do manewrów na placu. Zgodnie z informacjami pochodzącymi z sieci sprzedaży, ze względu na zapisy w regulaminie gwarancji, samodzielna instalacja układu zasilającego silnik gazem powoduje jej całkowitą utratę. Dowiedzieliśmy się jednocześnie, że doświadczenia sprzedaży poprzedniej generacji Hyundai'a i20 pozwalają przypuszczać, że instalacja gazu w tych autach nie jest popularnym zabiegiem, nawet wśród Ośrodków Szkolenia Kierowców. Pozostaje mieć nadzieję, że benzynowy motor nie okaże się w szkoleniowej rzeczywistości zbyt paliwożerną jednostką.
PLUSY |
MINUSY - stosunkowo wysoka cena - instalacja LPG = utrata gwarancji - brak regulacji wysokości przednich pasów |
za pomoc w realizacji testu dziękujemy:
firmie H-PRO Sp. z o.o. za udostępnienie samochodu,
Wojewódzkiemu Ośrodkowi Ruchu Drogowego w Radomiu za możliwość wjazdu na plac manewrowy