Egzaminator wynajęty do udziału w egzaminie wewnętrznym wykonuje zlecenie, a nie dzieło. Boleśnie przekonał się o tym właściciel Ośrodka Szkolenia Kierowców, który przegrał sprawę w sądzie o naliczenie składek ZUS.
Sprawę opisuje Rzeczpospolita. Przedsiębiorca zawarł 7 umów o dzieło z egzaminatorem, który przeprowadzał w jego szkole jazdy egzaminy wewnętrzne. W ramach swoich obowiązków przygotowywał też dokumentację zawierającą pisemną ocenę kandydatów. Urzędnicy ZUSu wystąpili jednak do NFZ o wydanie decyzji stwierdzającej objęcie tych umów obowiązkiem ubezpieczenia zdrowotnego. Uznali bowiem, że były one integralną częścią szkolenia kandydata na kierowcę, a więc nie były dziełem, a zleceniem.
Właściciel OSK nie zgodził się z taką oceną. Twierdził, że na szkolenie zawierał umowy-zlecenia z instruktorami. Zaś egzaminy wewnętrzne przeprowadzał z egzaminatorami, na podstawie umów o dzieło. Tym dziełem miał być pozytywny wynik egzaminu wewnętrznego, od którego uzależniona była wypłata wynagrodzenia.
To jednak nie przekonało Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, przed oblicze którego ostatecznie trafiła ta sprawa. Oceniono, że ZUS prawidłowo określił charakter kontraktów egzaminatora podpisanych z OSK. Sąd przypomniał, że istotą umowy o dzieło jest osiągnięcie określonego, zindywidualizowanego rezultatu w postaci materialnej lub niematerialnej.
Zlecenie to umowa starannego działania, w której rezultat może być przedmiotem starań, lecz nie daje się z góry przewidzieć. Często nie sposób określić, w jakim stopniu zostanie osiągnięty. W tej spornej umowie rezultatem według skarżącego jest zdanie praktycznego egzaminu wewnętrznego na prawo jazdy, który jest konieczny do uzyskania zaświadczenia o ukończeniu kursu. Zdaniem WSA oznacza to, że przedmiotem umowy był ciąg określonych czynności starannego działania zmierzających do osiągnięcia skutku w postaci zdania praktycznego egzaminu wewnętrznego na prawo jazdy, czyli nie było tu rezultatu.
Stanowisko niekorzystne dla właściclea OSK potwierdził jeszcze Naczelny Sąd Administracyjny. Także w jego ocenie sporne kontrakty były umowami–zleceniami, które podlegały składkom. Jak tłumaczył sędzia NSA Stanisław Gronowski, w spornym przypadku trudno powiedzieć, że mamy do czynienia z oryginalnym dziełem. Wyrok jest prawomocny.
Ekspert, na którego powołuje się Rzeczpospolita, Andrzej Radzisław, radca prawny z kancelarii LexConsulting zauważa, że w ostatnich latach orzecznictwo prezentuje bardziej restrykcyjne poglądy na temat umów o dzieło i zlecenia. Jest to zjawisko zauważalne mimo, że nie było ostatnio zmian przepisów w tym zakresie. "Sądy powszechne, w tym Sąd Najwyższy, również idą w kierunku ograniczania możliwości uznania za umowę o dzieło kontraktu, który nie zakłada rezultatu o pewnym charakterze. Sądy kładą na to nacisk i uznają np., że pewnym rezultatem świadczącym o umowie o dzieło nie może być m.in. podniesienie wiedzy uczestników kursu" - zauważa radca w rozmowie z Rzeczpospolitą.