Po naszym artykule na temat niechcianych elek, sprawą zajęła się telewizja TVN24. "Wypraszać można tylko z terenu prywatnego, na drodze publicznej każdy ma takie same prawa i obowiązki" - mówi insp. Marek Konkolewski z KGP.
Chodzi o sprawę, o której pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Instruktorzy z podwarszawskiego Piaseczna zaczęli otrzymywać na piśmie żądania mieszkańców wkurzonych "ćwiczeniami" na ich ulicy. "Przypominamy, że ulica Staropolska to droga publiczna i jako taka służy do jazdy, nie do ćwiczeń" - pisali mieszkańcy. Sprawa nie dotyczy jednak tylko okolic Warszawy. Temat okazał się interesujący dla ogólnopolskiej stacji telewizyjnej.
W wyemitowanym 27 września na antenie TVN24 materiale Łukasza Wieczorka znalazły się m.in. wypowiedzi instruktorów. Szkoleniowcy słusznie zauważają, że większość manewrów, których umiejętności oczekuje się od kandydata na kierowcę, wykonuje się w ruchu miejskim. Nic dziwnego zatem, że nauka jazdy także odbywa się na drogach publicznych.
Niestety czasami jednak to komuś przeszkadza. W materiale nie zabrakło wypowiedzi takich osób. O tym, że problem istnieje świadczą także wpisy instruktorów w mediach społecznościowych. Na zdjęciach widnieją przeróżne kombinacje znaków i tablic, które nieudolnie naśladują znaki.
O to, czy czy ludzie mogą wypraszać kierujących z ulicy, dziennikarz zapytał Marka Konkolewskiego, radcy z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji i egzaminatora WORD Warszawa. "Jeżeli jest to teren prywatny, to jak najbardziej tak. Natomiast jeżeli chodzi o drogi publiczne, są to drogi ogólnodostępne dla wszystkich uczestników ruchu, każdy ma takie same prawa i obowiązki" - powiedział inspektor. Szkoda, że w ogóle trzeba o tym przypominać.
Materiał TVN24 do obejrzenia TUTAJ.
Znasz podobny przykład z Twojej okolicy? Czekamy na zdjęcie halo@L-instruktor.pl