Filip Grega, mówi o zawodzie instruktora nauki jazdy, egzaminatora, a w tle o niekompetencji i braku społecznej odpowiedzialności, aby zakończyć smutną refleksją poświęcona bezpieczeństwu ruchu drogowego. Podsumowuje: - Bardzo się cieszę, że najlepsi reprezentanci naszego środowiska otwierają oczy i rozumieją, że nikt skuteczniej nie zmieni sytuacji BRD, ale i tej ekonomicznej w OSK, jak sami instruktorzy, egzaminatorzy i przedsiębiorcy. Znajduję tu optymizm, ale też rozumienie ogromu pracy, jest jasna deklaracja. Zachęcam do uważnej lektury.
Czekamy na Państwa deklaracje udziału w Inicjatywie Społecznej Nieobojętnych. Również elektronicznie, na stronie https://szie.pl/ (klik!)
Liczymy na dalsze Państwa wypowiedzi.
Jolanta Michasiewicz
(piszcie – e-mail: tygodnik@prawodrogowe.pl)
Od wielu już lat branżę szkoleniową toczy rak niekompetencji, braku społecznej odpowiedzialności. Znaczna część wielkiego i skomplikowanego organizmu, jakim jest cały system zapewnienia bezpieczeństwa w ruchu drogowym jest zainfekowany.
Zaczynając od okresu socjalizacji pierwotnej człowieka, kiedy to rodzice bezpardonowo przeprowadzają dzieci w miejscach niedozwolonych czy nawet „na czerwonym świetle”. W samochodzie nie zapinają pasów a i własne dzieci przewożą z taką samą „dbałością”, z jaką przewożą walizki. Później jest tylko gorzej. O ile kadra w wielu przedszkolach i szkołach stara się wprowadzać aspekty BRD do swojej pracy dydaktycznej o tyle rozwiązania systemowe w zasadzie nie istnieją. Brak jest właściwych i obowiązkowych na skalę kraju programów edukacyjnych, którymi objęte zostaną wszystkie dzieci i młodzież. Ich sytuację wzmagają massmedia, w których nader często można zobaczyć przekazy negatywnych zachowań. Tzw. Celebryci, gwiazdy, influencerzy, ale i reżyserowie programów za nic mają zasady bezpieczeństwa w ruchu drogowego, promując tym samym ignorancję i bezmyślność.
Kult prawości, honoru i przestrzegania zasad przegrywa z kultem siły i cwaniactwa. Można to zaobserwować nie tylko w materiałach komercyjnych, ale i niestety w sporcie. Średniowieczny polski rycerz, XIX-wieczny gentelman, a często nawet żołnierz z okresu II wojny światowej, generalnie miał zasady. Choć trudno uznać ówczesną walkę za sport, to jednak sporty walki swój rodowód mają właśnie w ćwiczeniach wojennych. I do niedawna młodzież również mogła stykać się z honorowymi zasadami sportów walki w karate, aikido i innych dalekowschodnich odmianach, gdzie siłę stanowiły pewne zasady. Dziś prym, wiodą sporty, w których kręgosłup zasad stanowi stalowa klatka. Co więcej, nie tylko niepubliczne media, ale i czasem organy władzy samorządowej promują i dofinansowują różnorakie tzw. gale sportów walki. Już samo określenie „galą” wydarzeń, podczas których osobnicy o niejasnej przeszłości prawnej leją się do krwi jest zupełną aberracją.
Brutalizacja przestrzeni społecznej, kult siły nad kulturą i cwaniactwa nad legalizmem i honorem, autorytety siły nad autorytetami intelektu tworzy nowe normy społeczne, za którymi młodzi ludzie świadomie lub nieświadomi podążają. Z takim „bagażem” w dorosłość wkracza kandydat na kierowcę. Mając w głowie błędnie określony cel – otrzymanie prawa jazdy – zamiast uzyskania kompetencji do kierowania trafia do OSK. I tam niestety zbyt często trafia na grunt, który zamiast wyregulować sposób postrzegania roli i odpowiedzialności kierowcy, pogłębia kryzys.
Oczywiście nie można generalizować i jest pewnym, że istnieje - w gronie ponad 23 000 instruktorów i egzaminatorów - potężna liczna odpowiedzialnych, ambitnych i godnych wykonywania swojej profesji fachowców. Niestety mając świadomość, jaką rolę te osoby pełnią w równaniu: Liczba ofiar na drogach = (liczba uczestników ruchu) / (jakość procesu szkolenia + jakość infrastruktury) trudno przyjąć obecny stan za zadowalający.
Równię pochyłą powiększają obecne przepisy, regulujące przede wszystkim kryteria dostępu do profesji instruktora jak i sam proces szkolenia, a także egzaminowania. W codziennej pracy biura Fundacji spotykam się z licznymi nieprawidłowościami w szkoleniu.
Szukając przyczyn złych praktyk na pierwsze miejsce wysuwa się właśnie powszechny i niemal niczym nie uregulowany dostęp do możliwość świadczenia usług szkoleniowych – choć powinienem tu użyć sformułowania „dostęp do możliwości wydawania zaświadczeń o realizowaniu usług szkoleniowych”. Generuje to różne patologie – od powszechnych przestępstw opierających się na poświadczeniu nieprawdy w dokumentach, przez maksymalizację dochodu OSK generowaną minimalizacją kosztów działalności na szkodę kursanta aż po zwyczajną nieskuteczność i bezradność spowodowaną niskimi albo bardzo niskimi kompetencjami kadr i pracowników OSK. Wolny rynek, na którym działają OSK, pomimo ram określonych tzw. regulowaną działalnością, w praktyce nie podlega żadnej kontroli, gdyż jak wiemy wykonywana jest ona post factum. Proces weryfikacji procesu szkolenia oparty na egzaminowaniu również pozostawia wiele do życzenia, ze względu na swoją formę merytoryczną i organizacyjną. Skutkiem czego na drogi bardzo często wyjeżdżają osoby, które nie posiadają należytych kompetencji merytorycznych i społecznych oraz doświadczenia wymaganych do bezpiecznego uczestnictwa w ruchu.
Trzeba zauważyć, iż to, że nasz kraj od lat regularnie zajmuje „zaszczytne” miejsca w statystykach wypadków jest również spowodowane naturalnymi konsekwencjami zawartymi w powiedzeniu „Historia kołem się toczy”. Bo to właśnie ci sami kierowcy, którzy nie zostali wyposażeni w odpowiednią wiedzę i umiejętności i pomimo braku kompetencji zostali dopuszczeniu do ruchu za chwilę… rozpoczynają wychowywanie swoich dzieci.
W tym miejscu można wrócić do początku tego tekstu i przebyć tę drogę cierniową kolejny raz, a potem następny. Czy można zatrzymać tę spiralę tragedii na drogach? Tak. Jest kilka metod, jakie należy przedsięwziąć. Jedną z nich jest ogólna restrukturyzacja całego systemu wychowania i szkolenia do ruchu drogowego, w tym regulacja dostępu do profesji instruktora i egzaminatora.
Od kilku lat zwracam uwagę na konieczność zmian w systemie, wskazuję patologie oraz niedoskonałości co zwykle spotykało się z niezrozumieniem, brakiem wsparcie branży a wręcz nieprzychylnymi opiniami na temat pracy biura Rzecznika Praw Kursanta. Dziś jednak bardzo się cieszę, że najlepsi reprezentanci naszego środowiska otwierają oczy i rozumieją, że nikt skuteczniej nie zmieni sytuacji BRD, ale i tej ekonomicznej w OSK jak sami instruktorzy, egzaminatorzy i przedsiębiorcy.
Nie tylko gorąco kibicuję inicjatywie powstania Samorządu Zawodowego Instruktorów i Egzaminatorów, ale i z ogromną przyjemnością przyjąłem propozycję współpracy przy tworzeniu tego ważnego bytu.
Filip Grega
(Szczecin)
Autorem inicjatywy utworzenia Samorządu Zawodowego Instruktorów i Egzaminatorów jest Polski Klaster Edukacyjny oraz Fundacja Zapobieganie Wypadkom Drogowym.