Drogi są dla wszystkich

Data publikacji: 19 maja 2016, 14:44
Autor: Jolanta Michasiewicz

Z Iwoną Wnorowską Rozmawia Jolanta Michasiewicz, redaktor naczelna Tygodnika Prawo Drogowe@News.

Spotkałyśmy się na zorganizowanej przez Partnerstwo dla Bezpieczeństwa Drogowego konferencji pt. “Wzrost ruchu rowerowego – konsekwencje dla bezpieczeństwa na polskich drogach”. Bardzo interesujące spotkanie. Podstawowy wniosek wynikający z podejmowanych zagadnień, to potrzeba kontynuowania tego typu spotkań. My na łamach Tygodnika Prawo Drogowe@News chcielibyśmy kontynuować tę dyskusję i prosimy Panią o odpowiedź na kilka pytań. Podczas swojego wystąpienia w trakcie konferencji mówiła Pani, iż kierowcy i rowerzyści wzajemnie traktują się tak, jakby stali po dwu stronach barykady. Czy rzeczywiście tak jest? Czy widzi to Pani z siodełka rowerowego, czy może fotela samochodowego? Jakieś przykłady takich – przecież groźnych dla bezpieczeństwa ruchu drogowego – zachowań?

Jestem absolwentką Wydziału Transportu Politechniki Warszawskiej. Obecnie - Kierownikiem Sekcji Usług Administracyjnych w Jeronimo Martins Polska S.A. (Biedronka). Odpowiadam m.in. za projekt "Bezpieczna Flota", który skierowany jest do ponad 1400 kierowców aut flotowych. Sama też jestem na co dzień kierowcą. Ale prawie każdego dnia po godzinie 17.00 przebieram się w strój kolarski i wyruszam na drogę na rowerze. Rocznie przejeżdżam na tym jednośladzie ok. 6000 km. Trenuję kolarstwo, jestem również trenerem. Obserwuję codziennie drogę zarówno zza kierownicy samochodu, jak i z siodełka roweru.

Niestety każdego dnia widzę walkę pomiędzy kierowcami a rowerzystami. Niestety w wielu przypadkach jest to walka o życie. Kierowcy samochodów traktują rowerzystów jak intruzów, denerwują się, gdy rowerzysta jedzie po jezdni (a przecież zgodnie z przepisami ruchu drogowego - ma do tego prawo, nie może jechać po chodniku) lub gdy wyprzedza, gdy samochody stoją w korku. Potrafią specjalnie - aby zniechęcić rowerzystę do jazdy po ulicy - wyprzedzić popychając bocznym lusterkiem, czasami zepchnąć z trasy lub jechać w odległości kilku centymetrów od tylnego koła roweru, aby pospieszyć delikwenta.

Najbardziej niebezpieczny, moim zdaniem, jest moment, gdy samochód skręca w prawo - kierowcy rzadko zatrzymują się i przepuszczają cyklistów, nawet, gdy na skrzyżowaniu jest ścieżka rowerowa. Nie zdają sobie sprawy, że nadjeżdżający rowerzysta może jechać z prędkością 30 a nie 15 km/h i pojawienie się przed nim skręcającego auta może źle się skończyć. Z drugiej zaś strony rowerzyści zachowują się na drodze bardzo nieodpowiedzialnie, nie przestrzegają przepisów ruchu drogowego, wymuszają pierwszeństwo, przejeżdżają przez skrzyżowania gdzie i jak popadnie, nie czekają na zielone światło, rozmawiają przez telefony komórkowe, albo słuchają muzyki (!).

Oczywiście zarówno kierowcy samochodów, jak i rowerzyści popełniają błędy, nie przestrzegają przepisów, postępują złośliwie w stosunku do siebie. Największym jednak problemem dla mnie jest fakt, że traktują się tak, jakby to była wojna o terytorium, jakby stali po dwóch stronach barykady. A przecież nie o to tu chodzi, ale o to abyśmy mogli wspólnie korzystać z tych samych dróg, bez względu na to, jaki środek transportu wybierzemy. Wystarczy trochę tolerancji, wzajemnego zrozumienia, szacunku i przede wszystkim - zdrowego rozsądku i życzliwości.
 
Mówiąc o tym zasadniczym problemie przywołała Pani przykład Włoch. Tam kierowcy z rowerzystami nie walczą – jak się dowiedzieliśmy. Tam rowerzysta traktowany jest jak pełnoprawny uczestnik ruchu drogowego. Jakieś przykłady takich zachowań?

To prawda. Miałam okazję trenować we Włoszech. To zupełnie inna bajka. Kierowcy są cierpliwi. Na wąskich górskich drogach potrafią jechać za rowerzystą nawet kilka kilometrów, zanim trafią na miejsce, w którym mogą bezpiecznie wyprzedzić. Nie trąbią, nie "jadą na zderzaku", wyprzedzają w bezpiecznej odległości. I to bez względu na to, czy jadą małym samochodem osobowym, czy ciężarówką. Prawdopodobnie jest to spowodowane uwarunkowaniami kulturowymi, tradycją. Włochy to przecież kolebka kolarstwa. Rower i skutery na ulicach są tak samo popularne, jak samochody. Panuje tam pełna symbioza.

W Polsce jazda na rowerze szosowym, czy innym, ale po asfalcie (czyli przypominam - po ulicy, zgodnie z przepisami) wiąże się z ogromnym niebezpieczeństwem. Ja po prostu boję się korzystać z dróg publicznych. Za każdym razem zastanawiam się, czy wrócę do domu w całości. Mój stres jest jeszcze większy, gdy wychodzę na rower z synem. W okolicach Warszawy znam tylko jedną trasą, gdzie można bezpiecznie przemieszczać się na rowerze po szosie. I o dziwo kierowcy, którzy w Warszawie denerwują się na widok rowerzystów, przepychają i spieszą, tutaj - jadą spokojnie, wyprzedzają z zachowaniem odpowiedniej odległości i rozumieją, że nie są panami drogi. Natomiast rowerzyści na tej trasie starają się jechać jeden za drugim (nie obok siebie), unikać niebezpiecznych zachowań. Mimo, że prędkość niektórych trenujących tam kolarzy waha się w okolicach 40 km/h, nigdy nie widziałam tam wypadku. Po prostu nauczyliśmy się ze sobą funkcjonować i dzielić asfaltem.
 
W jaki sposób – Pani zdaniem - powinniśmy zmieniać istniejący stan rzeczy? Naszymi czytelnikami – w dominującej grupie są wykładowcy, instruktorzy i egzaminatorzy nauki jazdy – to w ich kierunku adresowanych jest wiele uwag, iż brakuje właściwej edukacji. W jakim zakresie i czy wyłącznie edukacja może doprowadzić do poprawy sytuacji rowerzystów?

Zdecydowanie brakuje edukacji w tym zakresie. Rozdzielamy w tej chwili bardzo wyraźnie przepisy dla rowerzystów i kierowców (pomijam znaki drogowe). Nie uczymy dzieci zdających na kartę rowerową, ani dorosłych zdających na prawo jazdy, że wszyscy mamy prawo do użytkowania drogi, bez względu na to, jakim pojazdem się poruszamy (oczywiście, chodzi mi o sprawny i dopuszczony do ruchu pojazd). Podczas kursów przygotowujących do egzaminów, jak i w trakcie tych egzaminów, nacisk jest położony tylko na przepisy i prawidłowe wykonanie manewrów. Może czas, aby zwrócić uwagę również na traktowanie innych użytkowników drogi z życzliwością i szacunkiem. Myślę, że najważniejsza jest zmiana mentalności użytkowników dróg. Była kampania dotycząca jazdy po alkoholu, może czas na taką, która pozwoliłaby spojrzeć na rowerzystę jako na pełnoprawnego uczestnika ruchu drogowego, który też chce bezpiecznie wrócić do domu?
 
I pytanie – tylko pozornie na marginesie. Zaproponowaliśmy zmianę w kodeksie drogowym mającą na celu eliminację z ruchu drogowego rowerzystów odizolowanych od otoczenia, myślę o rowerzystach w słuchawkach. Czy zdaniem rowerzystki z pasją, instruktorki rowerowej ten rodzaj rowerzystów jest zagrożeniem dla bezpieczeństwa ruchu drogowego? Czy trzeba zmiany przepisów?

Zdecydowanie tak. Jeżeli chodzi o przepisy ruchu drogowego, jestem za takim samym traktowaniem rowerzystów, jak i kierowców aut. Jazda rowerem po alkoholu, rozmawianie przez telefon, czy słuchawki na uszach powinny być kategorycznie zabronione, bez względu na to, czy rowerzysta porusza się po jezdni, ścieżce rowerowej, czy chodniku. Bardzo się cieszę, że ktoś wreszcie zwrócił uwagę na ten problem. Mam nadzieję, że uda się takie zmiany wprowadzić, a potem - co ważniejsze - wyegzekwować ich przestrzeganie.

Iwona Wnorowska (na zdjęciu)
Absolwentka Wydziału Transportu Politechniki Warszawskiej oraz studiów podyplomowych na Wydziale Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Posiada 15-letnie doświadczenie w obszarze administracji, zakupów i marketingu. Specjalizuje się w zakupach usług, optymalizacji kosztów oraz prowadzeniu projektów koncepcyjnych. Obecnie jest kierownikiem Sekcji Usług Administracyjnych w Jeronimo Martins Polska S.A. (Biedronka). Odpowiada m.in. za projekt "Bezpieczna Flota", skierowany do ponad 1400 kierowców aut flotowych.
Uzależniona od kolarstwa i wszelkich sportów wytrzymałościowych. Ze sportem związana od dziecka, z rowerem od 8 lat. Uczestniczka i zwyciężczyni wielu maratonów rowerowych. Zajęła m.in. 1 miejsce w 24-godzinnych zawodach - Mazovia 24h w kategorii DuoMix i jednocześnie wywalczyła 1 miejsce za najszybsze okrążenia wśród kobiet podczas tych samych zawodów. Uczestniczka szkoleń, konferencji i kursów związanych z kolarstwem. Trener personalny i doradca żywieniowy. Współpracuje z "Kolarz Klubem", jako trener. Rocznie przejeżdża rowerem ponad 6000 km. Jej motto: "I cycle like a girl, try to keep up."

Tytuł pochodzi o redakcji L-instruktora. Tytuł oryginalny: "Rowerzysta to pełnoprawny uczestnik ruchu drogowego - przypomina Iwona Wnorowska"

Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.