Dziś świeżo upieczony kierowca przesiada się z pachnącego nowością samochodu do auta, które - według Eurostatu - ma średnio minimum 10 lat. Dlaczego więc nie szkolić kursantów na takich pojazdach?
Według Europejskiego Urzędu Statystycznego Eurostat, średni wiek aż 71% samochodów poruszających się po polskich drogach wynosi 10 lub więcej lat. Znakomita większość uczestników kursu na prawo jazdy kategorii B, do których Ośrodki Szkolenia Kierowców kierują głównie swoją ofertę, ma od 18 do 24 lat. Wszystko to sprawia, że najczęściej świeżo upieczony kierowca zasiada za kierownicą samochodu dużo starszego niż ten, na którym się uczył. A takie pojazdy mają inaczej działające wspomaganie, inaczej reagują w nich hamulce - słowem: jeździ się nimi inaczej. Czy szkolenie i egzaminowanie na samochodach, które rzeczwiście reprezentują rynek dostępnych dla przeciętnego kandydata pojazdów nie byłoby dobrym pomysłem?
"Myślę, że wszystko zmierza w tym kierunku" – mówi w rozmowie z L-instruktorem Karol Kreft, właściciel Ośrodka Szkolenia Kierowców „Jankar” z Redy (na zdj. z lewej). „Starsze samochody świetnie sprawdzają się w szkoleniu. W naszym ośrodku szkolimy kandydatów na kategorię B z automatyczną skrzynią biegów na czternastoletnim Mercedesie klasy A i sprawuje się on bardzo dobrze” – stwierdza Kreft i przyznaje, że da się zauważyć nowy trend dotyczący pojazdów do nauki.
Na egzamin autem OSK
To możliwe dzięki nowym przepisom, które obowiązują od 1 stycznia. Pozwalają one podstawiać szkołom jazdy swoje samochody na plac WORDu. Wystarczy tylko wyposażyć auto w urządzenie rejestrujące przebieg egzaminu i przejść procedurę sprawdzającą. Dzięki temu wyniki przetargów na samochody dla WORDów przestały być jedynym czynnikiem decydującym o tym na jakich samochodach szkolą się kandydaci.
Szpanerskie „elki”
Na rynku pojawiają się też oferty Ośrodków Szkolenia Kierowców skierowane do osób chętnych do nauki na droższych albo bardziej efektownych autach. „W Gdyni z elką na dachu jeździ nowiutki Mini Cooper” – mówi Karol Kreft. „Wiem też, że wielu kolegów zastanawia się nad włączeniem do szkolenia samochodów takich jak starsze golfy, czy np. Audi A3. Te auta można dziś bezproblemowo kupić, podobają się młodym, a żeby je kupić nie trzeba się zadłużać na lata” – dodaje.
Potwierdzają to wyniki ankiety, którą przedsiębiorca przeprowadził niedawno w swoim regionie. Zapytał w niej młodych ludzi na jakim samochodzie najchętniej uczyliby się jeździć. Po odrzuceniu modeli, które ze względów praktycznych zdecydowanie nie nadawały się do szkolenia (np. w Hondach zbyt nisko się siedzi) pozostał starszy Seat Ibiza, wysokie miejsce zajął też VW Golf.
Nie cofajmy się
Sceptycznie do pomysłu szkolenia na nieco starszych samochodach podchodzi pełniący obowiązki kierownika Wydziału Szkoleń Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Warszawie, egzaminator Krzysztof Wójcik (na zdj. z prawej). „Gdyby spojrzeć na inne kategorie prawa jazdy, osobiście nie wyobrażam sobie szkolenia i egzaminu na starej ciężarówce, która nie ma szeregu systemów wspomagających kierowcę” – zauważa. „Oczywiście przepisy nie ograniczają wieku pojazdu, który może być podstawiony przez OSK na egzamin, ale czy rzeczywiście iść w tą stronę, żeby dopuszczać stare pojazdy do szkolenia?” Egzaminator dostrzega w tym pomyśle zagrożenie: „może to zaowocować wieloma naprędce stworzonymi szkołami, które będą chciały tanim kosztem, kupując stare, tanie auta, na niskim poziomie szkolić kandydatów tłumacząc im, że właśnie takie pojazdy czekają na nich później na rynku”.
Jeszcze inny argument „na nie” znajduje Bogdan Sarna, właściciel warszawskiej szkoły „Sarbo”, sekretarz stołecznego Stowarzyszenia Ośrodków Szkolenia Kierowców (na zdj. z lewej). „Z doświadczenia wiem, że pojazd uczestniczący w szkoleniu jest już po pięciu latach bardzo zużyty” – zauważa Sarna. „Rzeczywiście, kursantowi mającemu za sobą szkolenie na nowym aucie bliskie są nowoczesne rozwiązania, których brak w starszym samochodzie może go zadziwić, ale patrząc z perspektywy szkoleniowca muszę brać pod uwagę względy bezpieczeństwa i walory techniczne” – dodaje.
Większość kupuje nowe samochody
Jasny podział opinii prezentują wyniki sondażu, który przeprowadziliśmy na łamach L-instruktora. Praktycznie co drugi uczestnik ankiety, na pytanie co robi podczas gdy jego WORD wymienia samochody odpowiada, że kupuje takie samo auto dla swojej szkoły. Pozostała połowa podzieliła się mniej więcej po równo na dwie grupy: jedna wyposaża aktualnie posiadane przez siebie samochody w sprzęt do nagrywania i podstawia je na egzaminy, a druga połowa powstrzymuje się od jakiejkolwiek reakcji.
Egzamin własnym autem tylko dla silnych
Zdaniem Karola Krefta jest to potwierdzenie obserwowanego przez niego zjawiska. „Faktycznie, ta połowa, która kupuje samochody to niewielkie szkoły, które nie mogą sobie pozwolić na podstawianie samochodów do WORDu. Stać na to na razie tylko silniejszych graczy, ale to się zmieni” – przewiduje. Aktualnie w WORDach nie widać wielu zwolenników tego rozwiązania. Zwróciliśmy się niedawno do czterech Ośrodków z pytaniem o popularność praktyki podstawiania na egzaminy pojazdów należących do OSK.
W Szczecinie usłyszeliśmy że taki przypadek nie miał jeszcze miejsca, w Elblągu zdarza się to sporadycznie. Kierownik działu organizacji egzaminów i egzaminatorów z WORD Olsztyn, Józef Sieta zdradził L-instruktorowi, że w regionie jest tylko jedna szkoła jazdy dysponująca unikalnym pojazdem, na którym chcą zdawać egzaminy kursanci tej szkoły. Czy takich szkół jak ta z Warmii będzie wkrótce więcej w naszym kraju?