Premier Donald Tusk czeka na dalsze decyzje personalne po zamieszaniu z brakiem ADR-ów, czyli zaświadczeń na przewóz materiałów niebezpiecznych. Przez zaniedbania ministerstwa transportu w styczniu około dwóch tysięcy kierowców straciło możliwość zarobku. Kierowcy z siedmiu województw zaświadczeń nie mają do dziś.
Kto konkretnie według premiera powinien stracić stanowisko za brak ADR-ów? Nie wiadomo. Donald Tusk nie wymienił nikogo z nazwiska. Kolejny raz wskazał na wiceministra odpowiedzialnego za transport drogowy, czyli Tadeusza Jarmuziewicza. Premier powiedział jednak wprost: dymisja jakiegoś wicedyrektora jednego z departamentów przy takim bałaganie to za mało.
Zwróciłem ministrowi Nowakowi uwagę, że w mojej ocenie, ta decyzja nie jest adekwatna do rangi zaniechania. Będę oczekiwał od ministra Nowaka dalszych konsekwencji i dalszych działań - powiedział szef rządu dziennikarzom w Sejmie.
Premier Donald Tusk oczekuje też wyjaśnienia, kiedy wszyscy kierowcy dostaną zaświadczenia. 10 dni temu zażądał też informacji, jak zostanie rozwiązany problem ADR-ów.
Część urzędów wciąż nie wydaje ADR-ów
Siedem urzędów marszałkowskich wciąż nie wydaje kierowcom zaświadczeń ADR, uprawniających do przewozu materiałów niebezpiecznych. Choć w ostatnich dniach wysłano 1200 takich dokumentów, około tysiąca kierowców wciąż czeka i ma nieplanowany przestój, który kosztuje każdego po kilka tysięcy złotych miesięcznie.
Jak dotąd umowy z Polską Wytwórnia Papierów Wartościowych podpisało dziewięć urzędów marszałkowskich: opolski, podlaski, warmińsko-mazurski, dolnośląski, świętokrzyski, lubelski, małopolski, zachodniopomorski i wielkopolski. Te urzędy przesłały już do wytwórni, która jest wykonawcą rządowego przetargu, dane kierowców czekających od stycznia na nowe wzory zaświadczeń ADR.
Jednak w sześciu województwach, urzędy marszałkowskie wciąż umowy nie podpisały. To Mazowsze, Śląsk, Łódzkie, Lubuskie, Kujawsko-Pomorskie, Pomorskie i Podkarpacie. Tam problemem jest brak pieniędzy z budżetu państwa.