Czy fotoradary mogą być podstawowym czynnikiem zapobiegania wypadkom drogowym?
Od dłuższego czasu w części środków masowego przekazu, a także w wypowiedziach niektórych wyższych urzędników wyrażana jest opinia, że ustawienie na drogach i ulicach dużej liczby fotoradarów (pojawia się tam liczba 1200 takich urządzeń) w istotny sposób ograniczy wypadki drogowe, a zatem oczywiście zmniejszy liczby ofiar tych zdarzeń. Mniejsze będą też sumaryczne koszty i straty z wypadkami związane. W argumentacjach “za fotoradarami” zjawiła się też sprawa mandatów, które będą nakładane na kierowców pojazdów przez te urządzenia zarejestrowanych i będą dofinansowywać budżety samorządów, wspomagając tym samym budżet centralny. Spowodowało to zmasowane opinie, że istotą “uradarowienia” naszych dróg i ulic nie jest zwiększenie bezpieczeństwo ruchu drogowego, lecz stworzenie dodatkowego źródła dochodów dla samorządów i rządu (ostatnio ze strony władz są wyjaśnienia, że pieniądze z tych mandatów zostaną przeznaczone na finansowanie dróg). Przeciwnicy tego “uradarowienia” (są nimi też nie tylko kierowcy) zgłaszają cały szereg innych jeszcze obiekcji, ale żadna ze stron tej - nazwijmy to - ogólnokrajowej dyskusji w zasadzie nie przedstawia merytorycznego uzasadnienia dla wyrażanych poglądów. A przecież idzie o to czy wielka liczba fotoradarów na ulicach i drogach w odczuwalny sposób zmniejszy liczbę wypadków drogowych w naszym kraju czy nie też? I tu nie chodzi o wrażenia, albo odczucia tego czy innego urzędnika, bądż kierującego samochodem, ale o fakty i konkretne liczby (w tym również o pieniądze tj. koszty i ewentualne finansowe korzyści). Zacząć wypada więc od sprawy elementarnej: do czego służy fotoradar? Ano pozwala sfotografować pojazd, który w danym miejscu jechał z większą prędkością niż administracyjnie ograniczona, przy uwzględnieniu dopuszczonej odchyłki “in plus” i zarejestrować tę większą prędkość . Przy dobrych warunkach oświetleniowych na zdjęciu może być też widoczna twarz kierującego, zapięte przezeń pasy bezpieczeństwa i korzystanie z telefonu komórkowego. Jak wiadomo prędkość administracyjnie ograniczona w przepisach ruchu drogowego określona jest nazwą “prędkość dopuszczalna”. W oczywisty sposób nasuwa się pytanie czy prędkość dopuszczalna jest tożsama z prędkością bezpieczną? Niestety nie! Prędkością bezpieczną jest zawsze prędkość dostosowana do aktualnych warunków drogowo-ruchowych, czyli: stanu drogi, natężenia ruchu i rodzaju jego uczestników, rodzaju i gęstości zabudowy w rejonie drogi, warunków atmosferycznych oraz widoczności itp., czyli tych wszystkich czynników, które pozwalają na ocenienie przez kierującego pojazdem z jaką w danej chwili prędkością powinien jechać, by w przypadku pojawienia się sytuacji grożącej wypadkiem był w stanie wykonać skuteczne działania obronne (tj. zapobiegające wypadkowi). Oczywiście milczącym założeniem jest tu prawidłowa sprawność psychofizyczna kierującego. Ten nieco długi wywód był konieczny dla możliwie klarownego wyjaśnienia różnicy pomiędzy prędkością dopuszczalną i prędkością bezpieczną, bowiem wydaje się, że część uczestników dyskusji o fotoradarach nie zdaje sobie sprawy z konieczności rozróżniania obu tych prędkości. Aby to było jeszcze wyraźniej przestawione możnaby podać np. że w jakimś miejscu prędkość dopuszczalna jest określona znakiem drogowym na 40 km/h i w danym czasie pada marznący deszcz - jest oczywiste że jazda z prędkością bliską dopuszczalnej grozi wpadnięciem w poślizg i wypadkiem, a prędkość bezpieczna jest znacznie poniżej dopuszczonej tym znakiem. Dlaczego zatem stosowana jest prędkość dopuszczalna, skoro nie jest jednoznaczna z bezpieczną? Jest ona stosowana jako pewne poinformowanie kierującego pojazdem o istnieniu w danym miejscu (rejonie, miejscowości) prawdopodobieństwa powstania sytuacji grożącej wypadkiem oraz - przez nakaz jazdy z prędkością nieprzekraczającą dopuszczalnej - zwiększenie szansy na uniknięcie wypadku, jeśli powstanie groźba takiego zdarzenia. Czy zatem fotoradary, będące podstawowo urządzeniami rejestrującymi przekraczanie prędkości dopuszczalnej, będą wpływały w zauważalny sposób na zmniejszenie liczby wypadków? Odwołać się tu trzeba do statystyki wypadków drogowych - przede wszystkim w statystyce tej nie figuruje prędkość dopuszczalna jako przyczyna wypadków drogowych, natomiast figuruje tam w tym względzie prędkość niedostosowana do warunków ruchu i jest jej - jako przyczynie - przypisanych 28,5 % z wypadków, spowodowanych przez kierujących pojazdami (wg danych statystycznych za 2011 rok). Przed laty, gdy przekraczanie prędkości dopuszczalnej było wskazywane jako przyczyna wypadków, odpowiedni procent zawierał się w granicach 5-7. Można zasadnie przyjąć, że jeśli w oficjalnej statystyce nie występuje przekroczenie prędkości dopuszczalnej jako przyczyny wypadków, to nie było podstaw, by tę prędkość tak określać. Działając przez ponad 25 lat jako biegły sądowy w zakresie wypadków drogowych nie spotkałem się z przypadkiem, w którym mógłbym podać jako przyczynę wypadku przekroczenie prędkości dopuszczalnej, co najwyżej mogła ona być współprzyczyną. I można z dużym prawdopodobieństwem twierdzić, że byłby to nikły procent wypadków, spowodowanych przez kierujących pojazdami. A warto w tym miejscu podać, że nieprawidłowe działania kierujących pojazdami, takie jak: nieprzestrzeganie pierwszeństwa, nieprawidłowe wyprzedzanie, wadliwe omijanie i wymijanie, zmiana pasa ruchu itp. są wg danych statystycznych za 2011 rok przyczyną ok. 67% wypadków, spowodowanych przez kierujących pojazdami. I tu jest główne pole do starań o poprawienie bezpieczeństwa ruchu drogowego w naszym kraju, a to można uzyskać przez liczne patrole policji drogowej na ulicach i drogach, niekoniecznie w samochodach z fotokamerami, za pieniądze niewydane na zakupienie, zabudowanie i obsługę setek fotoradarów, z których pożytek dla bezpieczeństwa ruchu drogowe nie będzie - bo być nie może - zauważalny. Czy jestem zatem przeciwnikiem fotoradarów? Na pewno nie, bo tam gdzie one są potrzebne i skuteczne powinny być, czyli w miejscach, w których wymagane jest ograniczenie prędkości z racji dużego ruchu pieszych, możliwości nagłego znalezienia się pieszego na jezdni (np. przy szkołach), możliwości nieoczekiwanego wyjechania z drogi dojazdowej itp. A swoją drogą warto byłoby mieć informację ile ta cała zamierzona akcja fotoradarowa będzie kosztowała oraz jakie instytucje, za jakie prace i ile pieniędzy skonsumują.
Dr inż. Sławomir Gołębiowski
związany z ITS-em w latach 1961-2005, wieloletni biegły sądowy w zakresie techniki samochodowej wypadków drogowych; rzeczoznawca Stowarzyszenia Rzeczoznawców Techniki Samochodowej i Ruchu Drogowego. Kilka kadencji przewodniczył Głównej Komisji Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego PZM-otu; w latach 1949-1983 nauczyciel akademicki w Politechnice Warszawskiej (kierunek samochodowy)
fot.: PD@N 457-62