Ponad połowa sygnalizatorów ze światłami dla kierowców i dla tramwajarzy zainstalowanych w Warszawie została zamontowana niezgodnie z przepisami – wynika z wyliczeń Stowarzyszenia Integracji Stołecznej Komunikacji.
Według Stowarzyszenia z ponad 180 sygnalizacji świetlnych aż 101 nie jest zgodna z obecnymi przepisami. To realne zagrożenie dla kierowców i absurdalna sytuacja w której ciężko kogokolwiek winić – stwierdza w rozmowie z RDC członek stowarzyszenia, Łukasz Oleszczuk:
- Na nowo budowanych bądź przebudowywanych, tam gdzie występują dwa pasy ruchu lub więcej lub występuje określone w rozporządzeniu natężenie ruchu to, żeby skręcić w lewo musi być wydzielona faza do skrętu. Nie wszystkie sygnalizacje są dostosowane do obecnych przepisów. Ciężko określić czy następuje tutaj naruszenie prawa, z tego względu, że sygnalizacja jest niedostosowana nie ma żadnej sankcji.
W 2008 roku zmieniły się przepisy dotyczące przepisów technicznych mówiące o znakach jakie powinny dawać sygnały drogowe. Ówczesny Minister Infrastruktury na przystosowanie ulic do nowych przepisów dał Warszawie rok. Nie dał natomiast pieniędzy. Sprawę komentuje rzecznik stołecznego Zarządu Dróg Miejskich Adam Sobieraj:
- Myśmy przygotowali w ramach Zintegrowanego Systemu Zarządzania Ruchem – który miał być sfinansowany z Unii Europejskiej – projekty zmian w większości tych skrzyżowań. Natomiast jak dobrze wiemy myśmy nie dostali tych środków z Unii.
Chodzi o dofinansowanie w wysokości 80 mln złotych, które warszawa miała dostać na uporanie się z systemem sterującym warszawskim ruchem drogowym. Aby je uzyskać, miasto miało znaleźć 15 mln i… nie znalazło.
Gdyby Zintegrowany System Zarządzania Ruchem dofinansować, sprawę feralnych świateł miasto załatwiłoby w przeciągu najbliższych dwóch lat. Koszt jednego skrzyżowania to od 300 tysięcy do nawet 1 mln złotych.
Lucjan Olszówka/RDC
fot.: sxc.hu