W projekcie rozporządzenia z dnia 5 kwietnia 2012 roku w sprawie szkolenia osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami, instruktorów i wykładowców zawarto szczegółowy program szkolenia osób ubiegających się o uprawnienia do kierowania pojazdami.
Jednym z punktów programu jest „Zarys budowy samochodu i zasady obsługi technicznej”. I tak, jak nie wzbudza większego zdziwienia szkolenie mające na celu poznanie ogólnych zasad budowy samochodu (Samochód osobowy – podwozie i układ jezdny. Zawieszenie – sztywne, niezależne. Resory, amortyzatory, stabilizatory. Obręcze kół. Ogumienie. Nadwozie, nadwozie samonośne. Podstawowe rodzaje nadwozia.), tak już część na temat budowy silnika i układu napędowego może powodować konsternację.
Czego będą się uczyć przyszli kierowcy (zwykli kierowcy kategorii B, nie żadni tam samotni rajdowcy)? Projektodawca wymyślił, że do poruszania się po drogach publicznych niezbędna jest wiedza z następującego zakresu: Umieszczenie silnika i układ napędowy. Rodzaje silników. Układ korbowo tłokowy, wał korbowy. Smarowanie i układ chłodzenia. Charakterystyka mocy i momentu obrotowego. Skrzynia przekładniowa. Zasada działania. Przeniesienie mocy silnika na koła jezdne. Uzyskanie mocy lub prędkości. Charakterystyka prędkości jazdy w funkcji obrotów silnika dla poszczególnych biegów. Sprzęgło – zasada działania. Przekładnia główna i mechanizm różnicowy – zasada działania.
Mało? To mamy jeszcze zagadnienia z zakresu budowy układu kierowniczego, hamulcowego, ogumienia, amortyzatorów i stabilizatorów…
Pytanie – po co to? To już chyba nie te czasy, kiedy każdy naprawiał swoją syrenkę czy malucha przy pomocy młotka i kawałka drutu i znał na pamięć budowę swojego pojazdu, bo nie miał innego wyjścia. Dzisiaj samochody są trochę bardziej skomplikowane a oferta warsztatów mechanicznych jest wystarczająca, abyśmy nie musieli być sami sobie mechanikami. A może jednak nie mam racji?
Co Państwo o tym sądzicie?