To jest prawdopodobny scenariusz czekający wielu instruktorów nauki jazdy.
Skutkiem tego stanu rzeczy oprócz kryzysu gospodarczego są zmiany w przepisach dotyczących szkolenia i uzyskiwania prawa jazdy. Wszyscy wiedzą, że było wiele nieprawidłowości w szkoleniu. Zarówno Rząd jak i Ministerstwo Transportu musiało podjąć odpowiednie kroki, aby wyeliminować je. Jednak skutki podjętych decyzji w tej kwestii odczują, a raczej odczuwają już nie tylko Ci, co postępowali nie prawidłowo, ale całe środowisko szkoleniowców. Najbardziej małe i średnie ośrodki nauki jazdy. Te, duże są na pozycji uprzywilejowanej. Zapewniają to im właśnie zmiany wprowadzone w przepisach. Mają większe możliwości szkoleniowe. Przedstawiciele ministerstwa twierdzą, że dają one większe gwarancje rzetelnego szkolenia. (Czy na pewno? Skąd takie przekonanie?). Koszty zarówno prowadzenia ośrodka szkolenia kierowców jak i pracy w charakterze instruktora nauki jazdy ulegają ciągle wzrostowi. Konieczność zakupu kas fiskalnych, zakupu programów łączności internetowej narzuconej przez wprowadzane zmiany w przepisach, konieczność ciągłych zmian samochodów i motocykli na szkoleniu, wreszcie corocznych szkoleń instruktorów. Szkolenie takie z pewnością jest konieczne. Nie ma wątpliwości, ponieważ wielu instruktorów nauki jazdy nie śledzi na bieżąco zmian w przepisach ruchu drogowego, a co za tym idzie nie szkolą prawidłowo. Ale dlaczego na mniejszych mają zarabiać więksi? Bo to właśnie oni (oczywiście odpłatnie) mają prowadzić tego typu szkolenia. Jeżeli jest wpisany w ustawie taki obowiązek, dlaczego nie mogą zająć się tym (nie odpłatnie) Wojewódzkie Ośrodki Ruchu Drogowego mające w swoim zakresie działania na rzecz bezpieczeństwa w ruchu drogowym. Kilka lat temu Te same osoby w ministerstwie, które obecnie wprowadzają zaostrzenia dopuściły do tego, aby nie mający predyspozycji zaistnieli jako instruktorzy. Zbyt łagodne były kryteria w otrzymaniu uprawnień instruktora.
Obecny stan rzeczy może doprowadzić do zwiększenia i tak już wysokiego bezrobocia, wielu tragedii rodzinnych (rodzin pozostawionych bez środków do życia). Oby nie doszło do najgorszego. Czy taki jest cel wprowadzanych zmian? Można też podsumować, że takie są koszty naprawy. Słabsi muszą zginąć.
Rok temu wypowiadałem się, że podarowany czas musimy wykorzystać na rozmowy z Rządem i Ministerstwem. Jakie są skutki tych rozmów? Mało obiecujące, żeby nie użyć mocniejszych słów. Albo przedstawiciele reprezentujący nas byli mało przekonujący, mało skuteczni, albo nie reprezentowali całego środowiska, tylko część, albo przedstawiciele władzy nie traktowali ich dość poważnie, odnotowując jedynie spotkania z nimi jako konsultacje z tym środowiskiem, nic nie wnoszące do sprawy. Pytanie zostawiam otwarte.
fot.: PD@N 457-39jm