Redakcje tygodnika PRAWO DROGOWE@NEWS oraz portalu L-INSTRUKTOR na swoich łamach będą publikowały cotygodniowe artykuły autorstwa egzaminatorów Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Warszawie. Zachęcamy do aktywnego udziału w tworzeniu tego nowego naszego działu. Jakie mielibyście Państwo oczekiwania, przesyłajcie tematy, które interesują Was szczególnie, pytajcie - czekamy na korespondencję: tygodnik@prawodrogowe.pl oraz jakub.szadkowski@l-instruktor.pl
Rozpoczynając cykl artykułów dotyczących problematyki szkolenia i egzaminowania, chciałbym zająć się żywym ostatnio tematem związanym z zachowaniem kierujących wobec pieszych. Trzy podstawowe błędy towarzyszące osobom przystępującym do egzaminu państwowego, to: niedostrzeganie pieszych w okolicach przejść dla pieszych; czekanie, aż pieszy całkowicie opuści przejście oraz zatrzymywanie pojazdu przed każdym przejściem, przy którym znajduje się pieszy.
W pierwszym przypadku mamy do czynienia z sytuacją, w której zdający poruszający się drogą dwukierunkową nie obserwuje w wystarczającym stopniu obu części drogi. Pojazdy, nadjeżdżające z kierunku przeciwnego, które utknęły w korku, zasłaniając lewą część jezdni, powodują, że przejście dla pieszych jest widoczne tylko w połowie. Niezachowanie dostatecznej ostrożności w takim miejscu może doprowadzić do sytuacji niebezpiecznej. Zdający często nie są przygotowani na to, że zza stojących w korku pojazdów nagle wyłoni się pieszy chcący przejść na drugą stronę jezdni, w tym również na przejściu dla pieszych. Ten brak ostrożności powoduje, że egzaminowani dostrzegają pieszych zdecydowanie za późno. Wówczas nie ma już czasu na prawidłową reakcję. Wiele egzaminów zakończyło się interwencją egzaminatora polegającą na gwałtownym zatrzymaniu pojazdu przed przejściem, po którym poruszał się pieszy. Wnioski są jednoznaczne, przyczyna - niedostosowanie prędkości do warunków ruchu, a także niewystarczająco wnikliwa obserwacja otoczenia z lewej strony jezdni, skutek - nieustąpienie pierwszeństwa pieszemu znajdującemu się na oznakowanym przejściu dla pieszych lub, w niektórych przypadkach, spowodowanie zagrożenia dla zdrowia lub życia tych słabszych uczestników ruchu drogowego.
Kolejny błąd, jaki zbyt często udaje mi się zaobserwować przeprowadzając egzaminy praktyczne na prawo jazdy wszystkich kategorii, to czekanie, aż pieszy całkowicie opuści przejście. Żaden przepis nie stanowi o tym, by kierujący musiał czekać, aż pieszy wejdzie na chodnik, szczególnie w sytuacji, gdy kierujący stoi na prawym pasie, a pieszy przechodząc na lewą stronę jezdni ma do pokonania cztery lub więcej pasów ruchu. Oczywiście opisana sytuacja jest skrajna, niemniej jednak każde zbędne oczekiwanie na pieszego, który i tak już oddalił się na bezpieczną odległość, będzie negatywnie ocenione przez egzaminatora. Na ocenę bezpiecznej odległości wpływa wiele czynników związanych z zachowaniem pieszych, np. prędkość pieszych, wiek, kontakt wzrokowy z kierującym itp. To właśnie ta ocena jest kluczowa dla bezpiecznego pokonania przejścia, a nie fakt, iż pieszy postawił nogę na krawężniku, z którego też może się wrócić, co jest głównym argumentem osób zdających upomnianych przez egzaminatora.
Niepokojącym zjawiskiem jest wspomniana wyżej niewłaściwa ocena zachowań pieszych w innej sytuacji, a w zasadzie jej brak. Wyuczone szablonowe zachowania zdających doprowadzają do tego, że przed każdym przejściem, przy którym znajduje się pieszy, następuje zatrzymanie pojazdu. Nieważne, w jakiej odległości od przejścia znajduje się ów pieszy, nieważne jakie ma zamiary, które często w łatwy sposób można odczytać, po prostu schematyczne nauczanie kursantów w postaci “widzisz pieszego - zatrzymaj się” ogranicza w znacznym stopniu świadome poznanie zależności na linii kierujący - pieszy. Ktoś mógłby powiedzieć, że to nic strasznego, niech ten kierujący zatrzymuje pojazd przed każdym przejściem, przynajmniej piesi będą bezpieczni. Ale czy na pewno? Moim zdaniem sedno sprawy tkwi znacznie głębiej niż się wydaje. Wyobraźmy sobie sytuację, w której kierujący zdający egzamin praktyczny kategorii D prawa jazdy, poruszający się prawym pasem ruchu drogi dwujezdniowej o dwóch lub trzech pasach ruchu w jednym kierunku, widzi pieszych stojących po prawej stronie w niedalekiej odległości od przejścia dla pieszych. Postanawia się zatrzymać i umożliwić pieszym przejście na drugą stroną jezdni. Jednak nie obserwuje co dzieje się na lewym pasie ruchu. Nie widzi, że sąsiednim pasem ruchu porusza się inny pojazd ze znacznie większą prędkością. Po zatrzymaniu zasłania prawą część przejścia powodując, że opisywani uczestnicy ruchu są dla siebie niewidoczni. Piesi widząc “kulturalne” zachowanie kierującego autobusem wchodzą na pasy. Oczywiście znamy przepisy ruchu drogowego, wiemy, że zabronione jest omijanie pojazdu, który jechał w tym samym kierunku, lecz zatrzymał się w celu ustąpienia pierwszeństwa pieszym, ale w owej chwili wartościowanie przepisu prawnego z oceną realnej i dynamicznej sytuacji mającej miejsce w danej chwili nie może mieć zastosowania. Pieszym, który wchodzi na przejście okazuje się dziecko, które jest pełne zaufania, że uprzejmość, jaką wykazał się zdający jest w pełni dla niego bezpieczna. Nie patrzy na inne pasy ruchu, nie rozgląda się, jest przekonane, że dodatkowy gest kierującego zachęcający ręką do wejścia na jezdnie jest znakiem godnym zaufania. Kierującemu poruszającemu się lewym pasem, nie udaje się zatrzymać i dochodzi do tragedii. Nasuwa się pytanie, czy pomimo niewłaściwego zachowania innych kierujących, zdający zrobił wszystko, co w swojej mocy, by do nieszczęścia nie doszło. Myślę, że nie. Myślę, że swoją nieprzemyślaną do końca postawą, sam wygenerował owe zagrożenie. Jego błąd polegał na tym, że w tej całej złożonej sytuacji, w której uczestniczył, widział tylko tego jednego pieszego i nic więcej nie było dla niego istotne, nie potrafił ocenić zagrożeń, które mogły towarzyszyć tej konkretnej sytuacji.
Drugie zagrożenie może pojawić się później, w momencie, gdy nasz kursant zacznie samodzielnie uczestniczyć w ruchu drogowym. Na kursie został nauczony schematycznych zachowań wobec pieszych, ale w codziennej jeździe obserwuje, że zachowanie takie nie jest typowe. Inni uczestnicy ruchu drogowego nie jeżdżą w ten sposób, więc i nasz kursant postanawia jeździć inaczej. Próbuje uczestniczyć w tym ruchu drogowym bardziej świadomie, adekwatnie do sytuacji, ale niestety nie potrafi. Nikt go nie nauczył właściwie oceniać zachowań pieszych, odpowiednio rozumieć i “czytać” dynamicznie zmieniające się sytuacje drogowe. Jest nieprzygotowany, by w sposób samodzielny, świadomy i bezpieczny współuczestniczyć z najmniej chronionym uczestnikiem ruchu drogowego, a takim jest pieszy. Relacje tych dwóch podmiotów nie są właściwie ukształtowane w świadomości przyszłego kierowcy, a wyniki tych relacji widzimy później w niechlubnych statystykach wypadków drogowych. Oczywiście część winy spoczywa również na pieszych, tak jak przyszli kierowcy uczą się jeździć tak piesi muszą nauczyć się “chodzić”. To długi proces, który zaczyna się w szkole podstawowej i nigdy tak naprawdę się nie kończy. Jako reprezentanci dwóch środowisk - instruktorów i egzaminatorów, mających decydujący wpływ na wychowanie i kształtowanie przyszłych kierowców jak i całego późniejszego obrazu ruchu drogowego w naszym kraju, musimy zdawać sobie sprawę, jaka odpowiedzialność na nas spoczywa. Jeśli dopuścimy się takiego zaniedbania to niestety będziemy współodpowiedzialni za tę mroczną stronę statystyk drogowych.
Robert Tomaszewski
ukończył studia wyższe na Wydziale Ekonomicznym uzyskując dyplom w zakresie Likwidacji Szkód i Oceny Ryzyka Ubezpieczeniowego w Transporcie oraz studia podyplomowe w zakresie Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. W latach 2001-2007 pracował jako instruktor nauki jazdy. W 2007 roku objął stanowisko Podinspektora w Biurze Nadzoru nad Egzaminami dla Kierujących Pojazdami w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Mazowieckiego. Obecnie Egzaminator Wojewódzkiego Ośrodka Ruchu Drogowego w Warszawie.
(Fot.: PD@N 449-2 i 25)