CZY NALEŻY SIĘ BAĆ NOWYCH EGZAMINÓW TEORETYCZNYCH?

/ /

CZY NALEŻY SIĘ BAĆ NOWYCH EGZAMINÓW TEORETYCZNYCH?

Data publikacji: 18 marca 2012, 00:00
Autor: Marek Olszewski

Planowane zmiany w przebiegu egzaminu teoretycznego wywołały wiele dyskusji, w których pojawiał się zasadniczy wątek: będzie za trudno! Połowa zdających odpadnie! Najlepszym potwierdzeniem tych obaw był ogromny boom kandydatów na kierowców, którzy usiłowali za wszelką cenę zdążyć zapisać się na egzamin przez wprowadzeniem zapowiadanych zmian. Chodziło oczywiście o to, by zdawać według starych zasad. Wiemy, że Ministerstwo po szumnych zapowiedziach zrobiło wszystkim niespodziankę i przełożyło na przyszły rok „egzaminacyjną rewolucję”, ku radości przyszłych mistrzów kierownicy.

Oczywiście taka postawa osób ubiegających się o prawo jazdy jest zrozumiała, bo nikt nie chce utrudniać sobie życia. Gorzej jednak, iż proponowane zmiany spotkały się z ogromną negacją wielu OSK, czyli tych firm, którym powinno zależeć na dobrym, rzetelnym szkoleniu kandydatów na kierowców.

Wykłady to fikcja?

Jest tajemnicą Poliszynela, że zdecydowana większość kursantów uczy się nie po to, by zdobyć prawdziwą, rzetelną wiedzę, lecz po to, by zdać egzamin. W wielu OSK zajęcia teoretyczne ograniczają się do wyłącznie do przerabiania testów egzaminacyjnych. Znam dużo takich przypadków, kiedy to wykładowca daje kursantom powielone na ksero pytania testowe, a oni uczą się na pamięć poprawnych odpowiedzi. Omawiane są tylko niektóre pytania, budzące najwięcej wątpliwości.

Przewidziana w przepisach liczba godzin wykładów też często jest fikcją. Wielu słuchaczy nie chodzi na zajęcia, listy obecności nie są sprawdzane, a jeśli nawet są, to OSK nie wyciągają wobec niesolidnych uczniów żadnych konsekwencji. Widziałem, jak w jednym z ośrodków szkolenia, traktującym rzetelnie program, zaproszono lekarza, który miał prowadzić szkolenie z zakresu pierwszej pomocy. Odbywało się ono po zajęciach z przepisów ruchu drogowego. Kiedy lekarz wszedł do sali, kursanci zaczęli masowo wychodzić. Pozostała tylko jedna osoba! Gdy pytałem pozostałych, dlaczego nie chcą zostać, odpowiadali, że nie warto, bo z pierwszej pomocy jest tylko jedno pytanie, więc „szkoda czasu na takie bzdury”.

Zgodnie z przepisami kursant musi wysłuchać wszystkich godzin wykładów, aby mógł rozpocząć szkolenie praktyczne. I znowu w wielu OSK ten wymóg jest nagminnie lekceważony, a słuchacze już pierwszego dnia rozpoczynają jazdy. Wobec tego stanu rzeczy trudno się nawet dziwić, że nowe zasady egzaminowania spotkały się z takim oburzeniem OSK. Nie tylko na zdających, ale i na wykładowców padł blady strach, bo tu już nie będzie można nauczyć się na pamięć: pytanie 248 – B,C, pytanie 249 - A, C, pytanie 250 – B itd.

Poziom wyszkolenia jest żenujący

Pewien tygodnik motoryzacyjny przeprowadził sondaż wśród 100 osób, które dopiero co zdały egzamin na prawo jazdy. Teoretycznie powinny więc one wręcz tryskać wiedzą o ruchu drogowym. W ankiecie było 10 pytań, w tym 5 dotyczących pierwszeństwa przejazdu. I co się okazało? Tylko 6 osób na 100 rozwiązało ten krótki test bezbłędnie!!! 36 osobom myliło się wymijanie z wyprzedzaniem, 94 osoby nie wiedziały, że skręcając na skrzyżowaniu w drogę poprzeczną należy zawsze ustąpić pierwszeństwa pieszemu (nawet jeśli nie ma wyznaczonego przejścia). 51 osób popełniło błędy odpowiadając na pytania dotyczące pierwszeństwa na skrzyżowaniu. Właściwie komentarz jest tu zbędny. Ta ankietka dała obraz prawdziwego poziomu wyszkolenia młodych kierowców i poziom ten okazał się wręcz denny!

Należy zadać sobie pytanie, jak te osoby będą jeździć? Czy brak wiedzy zastąpią im niewybredne gesty wobec innych uczestników ruchu, pukanie się palcem w czoło, inwektywy i wyzwiska? Czy ci kierowcy będą musieli dopiero spowodować wypadek, by zdać sobie sprawę, jak marna jest ich wiedza?

Czy OSK są temu winne?

Moim zdaniem nie. Może zakrawać to na paradoks, ale pamiętać trzeba, że ośrodki szkolenia funkcjonują w takiej, a nie innej rzeczywistości. A jaka jest ta rzeczywistość? Taka sama, jak ogólna sytuacja w kraju. Sejm i Ministerstwo wprowadzają co rusz jakieś zmiany, eksperymentując na żywym organizmie, jakim jest ruch drogowy. Polski kodeks drogowy zalicza się dzięki temu do najbardziej skomplikowanych na świecie. Czy jednak wpływa to pozytywnie na bezpieczeństwo na drogach? Sytuację znamy doskonale. Codziennie ginie kilkanaście osób, a kilkadziesiąt zostaje rannych.

Jakże szlachetnym założeniem było rozpoczynanie edukacji motoryzacyjnej już od przedszkola. W szkołach wprowadzono nawet wychowanie komunikacyjne. No i co? Te lekcje prowadzą często nauczycielki, które same nie mają nawet prawa jazdy. Brakuje miasteczek ruchu drogowego, nie ma na to pieniędzy… Co jakiś czas podejmuje się spektakularne akcje typu „Noś odblaski”. Czy to zastąpi solidne wychowanie komunikacyjne? Czy ktoś np. tłumaczy dzieciom, że jeśli one widzą reflektory samochodu, to wcale nie oznacza, że kierowca też ich widzi?

OSK walczą o klientów, a to oznacza, że koszty kursu muszą być jak najmniejsze. Znaczącym obciążeniem dla ośrodków są też niezwykle częste zmiany samochodów egzaminacyjnych w WORD-ach, co wymusza konieczność zakupu nowych pojazdów do szkolenia. Kursanci z reguły niechętnie odnoszą się do ośrodków, które stawiają zbyt duże wymagania, trzymają się ściśle programu i przepisów. Ma być jak najtaniej i jak najszybciej! Chcąc więc sprostać tym oczekiwaniom OSK przymykają oczy na nieobecności słuchaczy na zajęciach, stosują uczenie „pod testy”, rozpoczynają od razu naukę praktyczną.

Takie praktyki są możliwe chyba dlatego, że kontrola OSK ze strony wojewodów też okazuje się fikcją. Jak często odbywają się wizytacje? Jak często kontrolowane są dokumenty i pojazdy, place manewrowe i pomoce dydaktyczne? Gdyby takie kontrole regularnie i rzetelnie przeprowadzano, szkolenie nie mogłoby się odbywać „na skróty”.

Obecne testy to nieporozumienie

Stosowane obecnie testy egzaminacyjne z obowiązującą zasadą wyboru wielokrotnego nie spełniają swojej zasadniczej roli. Dlaczego? Po pierwsze, są tak skonstruowane, iż większą wagę przykłada się w nich do frazeologii, niż rzeczywistej wiedzy zdającego. Musi on skupiać się na trzech wariantach odpowiedzi, bo wystarczy, że pominie jeden, a już odpowiedź nie będzie zaliczona. Stworzono więc swoiste zagadki i rebusy.

Po drugie (i to jest o wiele gorsze), znaczna część pytań testowych nie odnosi się do zagadnień związanych bezpośrednio z bezpieczeństwem kierowania pojazdem. Czy kierujący musi koniecznie wiedzieć, jaka jest definicja kolejki turystycznej albo w jakim czasie należy zgłosić do Wydziału Komunikacji sprzedaż pojazdu?

Jako kuriozum można potraktować niektóre pytania dotyczące pierwszej pomocy: „Jeśli znajdziesz na miejscu wypadku urwany palec”… Poprawna odpowiedź zakłada, że powinienem umieścić go w worku z lodem. A skąd wezmę ten lód na szosie, w szczerym polu? A poza tym wyszkolenie z zakresu udzielania pierwszej pomocy i tak jest w dużej mierze fikcją, gdyż jak wykazuje praktyka, na miejscu prawdziwej drogowej tragedii stoi mnóstwo gapiów i nikt nie udziela pomocy poszkodowanym, umierającym ludziom.

Na drodze kierowca ma sekundę

Kierując samochodem, często musimy podejmować decyzję w ułamku sekundy. Tu już nie ma wariantów A, B i C, jest określona sytuacja i od tego, jak postąpi osoba prowadząca pojazd zależy jej bezpieczeństwo i nie tylko jej! Ofiarami niedouczonych i źle wyszkolonych kierowców bywają często Bogu ducha winne osoby.

Kierujący może zapomnieć jakieś tam zawiłości dotyczące terminów ważności dowodu rejestracyjnego, szczegóły dotyczące warunków technicznych, ale nie ma prawa pomylić się, jeśli chodzi o pierwszeństwo, podstawowe manewry na drodze! Uważam zatem, że taką wiedzę powinny sprawdzać nowe testy egzaminacyjne. Przejeżdżasz przez skrzyżowanie, czy musisz ustąpić pierwszeństwa? Wolno Ci rozpocząć wyprzedzanie w danej sytuacji czy nie? Możesz się tu zatrzymać, czy nie możesz?

Czego zatem się obawiać? W nowych zasadach egzaminacyjnych przewidziano na udzielenie odpowiedzi 10 sekund. To bardzo dużo! Na drodze mamy o wiele mniej czasu na podjęcie właściwej decyzji. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wszyscy muszą zdać egzamin teoretyczny za pierwszym podejściem, czy też może lepiej, by go nie zdali?

Jeżeli ktoś nie radzi sobie przez ekranem egzaminacyjnego komputera, to jak poradzi sobie na drodze?! Spróbujmy zadać sobie analogiczne pytania: czy chcieliby Państwo lecieć samolotem z niedouczonym pilotem? Czy chcieliby Państwo być operowani przez niedouczonego chirurga? Samochód w rękach nieodpowiedzialnego i pozbawionego właściwego przygotowania kierowcy stwarza takie samo albo nawet większe zagrożenie!

Warto też zastanowić się, czy chcemy rzeczywiście sprawdzać wiedzę i predyspozycje kandydata do prowadzenia pojazdu, czy też wolimy akceptować obecną fikcję?

 

 

Serwis wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu utrzymania sesji zalogowanego Użytkownika, gromadzenia informacji związanych z korzystaniem z serwisu, ułatwienia Użytkownikom korzystania z niego, dopasowania treści wyświetlanych Użytkownikowi oraz tworzenia statystyk oglądalności czy efektywności publikowanych reklam. Użytkownik ma możliwość skonfigurowania ustawień cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej. Użytkownik wyraża zgodę na używanie i wykorzystywanie cookies oraz ma możliwość wyłączenia cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki internetowej.